środa, 26 czerwca 2013

15 rozdział

Rozdział 15

Siedziałam skulona w łóżku cała spuchnięta od płaczu. Straciłam Leo. To wszystko moja wina, gdybym zabroniła nam tego wyjścia...Nie wiedziałam co robić. Prawdę póki co zna tylko Simon, Willy i Rose. Zobaczyła to wszystko i zawiadomiła Simona. Mimo wszystko i tak jestem odpowiedzialna za jego zniknięcie i prawdopodobnie śmierć. Jako Łowca powinnam go ochronić, jakoś pomóc. Może i jestem kadetką, ale sam fakt. Byłam za niego odpowiedzialna i zawiodłam. Znacie to uczucie, kiedy kochasz kogoś i w jednej chwili go tracisz? Wystarczy chwila, głupia kłótnia... tego kogoś już nie ma. Nie wiesz czy wróci, a już bardziej w to wątpisz. Najgorsze jest to, że mogłaś go uratować. Mógłby być teraz przy Tobie, szeptać czułe słówka, czułabyś jego zapach, miękkie usta na swoich. Jego dotyk działałby na Ciebie jak najmocniejszy narkotyk, ale jednocześnie uspokajał. Teraz tego nie masz. Zostało Ci tylko mieć nadzieje, że on wróci cały i zdrowy.
- Jak się czujesz? - spytała się Carolyne. Przyniosła mi ciepłą herbatę i usiadła na łóżku obok mnie. Według niej Leo wyszedł sam i go złapali. Jaka ona naiwna...
- Źle - wytarłam łzy. Chciałam by tu był. Pocieszył, przytulił...
- Łowcy go odnajdą. Zobaczysz...
- Sama w to nie wierzysz Carolyne - westchnęłam. Przypadkiem kubek spadł mi na kołdrę, przy okazji parząc mi nogi. Wypuściłam brzydkie słowo i chwyciłam się za głowę - on nie może zginąć! Nie pozwolę... Znajdę go! - byłam zrujnowana psychicznie. Chciałabym go uratować, ale jestem pod obserwacją innych Łowców.
- Eleanor uspokój się. Idź się wykąp i czas na lekcje... - zrobiłam to co mi kazała. Ubrałam się w pierwszy lepszy ciuch i podążyłam na mitologię.
Wszyscy patrzyli się na mnie krzywo. Nie potrafiłam nikomu spojrzeć prosto w oczy. Na zajęciach nie potrafiłam się skupić. Chciałam wyskoczyć przez okno i znaleźć Leo. Postanowiłaś pójść z ostatnich lekcji na dach akademii. Moje małe sekretne miejsce.
- A Ty znowu na wagarach? - usłyszałam ciepły głos, który przyprawiał u mnie gęsią skórkę.
- A Ty znowu na warcie? - zaśmiał się i przysiadł obok - przykro mi z powodu...
- Skończ. Mam dość tych bezużytecznych zdań, które jeszcze bardziej mnie dołują - schowałam głowę między kolana.
- Chciałbym Ci jakoś pomóc.
- Muszę go znaleźć. To wszystko moja wina i ja jestem za niego odpowiedzialna. Jeśli coś mu się stanie... - powstrzymał mnie. Głęboko się zastanawiał nad odpowiedzią.
- Nic Cię nie powstrzyma, prawda? - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Kiwnęłam głową - pomogę Ci. Jednak sami nie możemy wyruszyć.
- Inni nas nie wypuszczą. Poza tym nie możesz ryzykować. Mogą Cię zwolnić.
- Wolę zapewnić Ci bezpieczeństwo. Wezmę Nicholausa. Komu ufasz? Oczywiście z naszej rasy?
- Bratu, Carolyne i Tony.
- Weź ich - chciał wstać, ale ja go chwyciłam za rękę. Popatrzył się na mnie.
- Czy gdybym znała dobrego demona, przydałby się? - zaskoczyłam go pytaniem. Nie wiedział co odpowiedzieć.
- Tak, chyba tak - westchnął - co chcesz mi przez to powiedzieć?
- Willy. Adorator Rose. On jest inny, na prawdę - przymknął na chwilę oczy - ale wtedy musimy zabrać też ją.
Ogólnie rzecz biorąc mój mentor zgodził się. Mieliśmy wyruszyć w nocy. Cholernie się bałam.Kiedy poprosiłam przyjaciół o pomoc, bez wahania się zgodzili. Byłam im bardzo wdzięczna, choć wiedziałam na co ich narażam. Najbardziej zaniepokojona była Rose. Niestety czekało mnie jeszcze spotkanie z wujkiem. Wyglądało to tak, że mam być grzeczna i nie narażać się na nic. Przytulił mnie i mówił jak to mu przykro. Pozwolił mi nawet zrobić sobie tydzień wolnego od zajęć. W pokoju brunetka zastanawiała się nad rzeczami, które miała zabrać.Ja osobiście zabrałam parę ciuchów, dezodorant i telefon. Simon miał przygotować dla każdego broń. Wzięłam jeszcze moje wspólne zdjęcie z Leo. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam jak Carolyne wyciągnęła spod łóżka łuk i strzały. Zaśmiałam się i mocno ją przytuliłam.
- Ryzykujesz życie - próbowałam przywrócić jej jasność myślenia.
- Wiem. Robię to nie tylko dla Ciebie, ale również dla niego. Jest moim przyjacielem i jeśli mogę mu pomóc, to to zrobię.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna - obdarowała mnie całusem w policzek.
- Ruszajmy - i skoczyła przez okno, a ja za nią. Teraz nie było już odwrotu.
Byli już tam wszyscy, ale nawet o jedną osobę za dużo. Stała w cieniu, zasłonięta kapturem. Podeszłam do niej i go zdjęłam. Zaniemówiłam na widok Kathy.
- Felix! - zawołałam go - co ona tu do jasnej cholery robi?!
- Chcę się zemścić! Zabili mi siostrę! - zaczęła się tłumaczyć.
- Ty chciałaś mnie zabić! Skąd mam wiedzieć, że nie spróbujesz tego raz jeszcze?
- Ryzyko to podobno Twoje drugie imię - Simon nas zaczął uciszać i chwycił za ramiona. Czułam, że ta podróż będzie gorsza niż myślałam.
- Kathy się przyda. Mamy po swojej stronie przynajmniej magię - przegryzłam sobie wargi, kątem oka zauważyłam za murami demona. Próbowałam się uspokoić - El nie ma czasu, musimy iść za nim nas złapią.
- Ma racje. Nie chcę stracić życia - zaśmiał się Nicholaus.
- Dobra. Chodźmy - popatrzyłam na wszystkich - to jest ostatnia chwili na wycofanie się...
- Nie marudź, tylko rusz dupę! - popchnął mnie Tony. Powoli wszyscy przeskakiwali mur. Przywitałam się z Willym.
- Czeka nas długa droga - odezwał się. Kazałam mu ruszać. Teraz zdałam sobie sprawę do czego doprowadziłam.


Wiem, że słabe. Jak całe opowiadanie zresztą. ALE przywiązałam się do El, na prawdę. Pokochałam ją i cholernie mi jej żal. Jestem ciekawa co sądzicie? Jak będzie przebiegała ta podróż ?
Kocham was <3
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

wtorek, 4 czerwca 2013

14 rozdział

Rozdział 14
Simon odwoływał już treningi cały tydzień. Brakowało mi ich, a raczej jego. Dziś jednak mieliśmy wszyscy dzień wolny od zajęć. Mogliśmy robić co chcemy.  Ja spędziłam czas z przyjaciółmi w ogrodzie. Urządziliśmy sobie rodzinny piknik. Kątem oka spostrzegłam Kathy, która obściskiwała się z… moim bratem. Carolyne siedziała obok mnie i się śmiała.
- Dzisiaj ma ponoć dojść nowa dziewczyna – rzekła Alice – tata mówił, że jest syreną – po jej minie widziałam, że ma zły humor. Jednak wolałam nie wnikać w szczegóły.
Niestety mój brat mnie załamał. Nie sądziłam, że do tego się dopuścił. Wstałam więc i podążyłam w ich stronę. Rozszerzył oczy ze zdziwienia.
- A Ty co? – warknęłam – znudziła Ci się Carolyne? – moja przyjaciółka w tym momencie zobaczyła tych dwoje i mnie. Zacisnęła pięści i uciekła – pogadamy jeszcze braciszku – pogroziłam mu palcem i ruszyłam za dziewczyną.
Nie zdążyłam jej złapać, gdzieś zniknęła. Byłam wściekła, że mam tak idiotycznego brata. Nie wiedziałam co mu strzeliło do głowy, owszem podobała mu się ta blond suka, ale nie sądziłam… w sumie po nim można było się wszystkiego spodziewać. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na podłogę. Obok mnie przysiadł się Leo. Przywitał mnie szerokim uśmiechem.
- Kiepsko, co? – zaczął. Zaraz przypomniała mi się zdrada, jakiej się dopuściłam.
- Trochę – odpowiedziałam gorzko. Ten chwycił mnie za rękę i pocałował w policzek.
- Mało czasu ze sobą ostatnio spędzamy – nie odpowiedziałam. Patrzyłam się w pustą ścianę – może wybierzemy się nocą… no wiesz – mrugnął. Wiedziałam, że chodzi o spacer za murami. Romantyczny piknik, pogaduszki i gesty, które sprawiłyby ze mnie księżniczkę.
- Nie, jest niebezpiecznie – ścisnął mnie mocniej, a ja się sobą brzydziłam.
- Oh Eleanor, od kiedy się boisz demonów? – westchnęłam ciężko.
- Nie można na terenie akademii?
- Żadna przyjemność – zaśmiał się – O drugiej przy wielkim dębie – złożył czuły pocałunek na ustach i odszedł.
Podniosłam się i wróciłam do znajomych gdzie przysiadł się Felix. Jęknęłam cicho i udawałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Rose również nikogo nie słuchała, była wyraźnie na czymś skupiona i zaniepokojona. Więc przesunęłam się do niej. Szturchnęłam ją łokciem.
- Co jest?
- Miałam wizje – w jej oczach pojawiły się łzy. Zrozumiałam, że to nie było nic dobrego – siostra Kathy zginie.
- Co dokładnie widziałaś?
- Jak wysysają jej energię i zaznaczają ją jako szóstą ofiarę. Ona krzyczała, prosiła o pomoc… dzisiaj w nocy pozbędą się jej ciała – próbowałam jakoś strawić tę informację, jednak trudno było.
- Żyje jeszcze? – pokiwała przecząco głową.
- Kto żyje? – dociekała Lucy.
- Nikt – spławiłam ją nieumiejętnie  - o czym gadacie?
- O balu. Jest już za tydzień – przypomniała Alice – nie mogę się doczekać.
***
Tak jak chciał Leo, czekałam przy dębie. Wampir spóźnił się parę minut, lecz przybiegł z koszyczkiem. Szybko przeskoczyliśmy mury i szukaliśmy ustronnego miejsca. Czułam, że źle robie. Demony czają się w nocy w tych lasach, a mimo to i tak zgodziłam się na propozycje chłopaka. Rozłożyliśmy koc i siedzieliśmy w milczeniu, wpatrując się w gwiazdy. Każdy szmer liści był dla mnie podejrzany, każdy. W pewnym momencie zza krzaków wyłonił się nagle Willy.
- Oszalałaś dziewczyno? Dobrze wiesz jak się kończy wycieczka w nocy tutaj! – ulżyło mi trochę na jego widok.
- To demon! – krzyknął Leo, a ja próbowałam go przytrzymać siłą, ponieważ chciał się na niego rzucić. Twarz blondyna było rozbawiona – co ty robisz?
- Uspokój się, on jest po naszej stronie – powoli mu wytłumaczyłam.
- Musicie uciekać. Dzisiaj idą pod mury z ciałem jakiejś dziewczyny – zmrużyłam oczy. Wizja się spełni.
- Dziękuję Ci Willy – położyłam mu dłoń na ramieniu. Niby nic, ale dla niego to było coś wielkiego. Ludzki gest, który sprawił mu ogromną przyjemność.
- Pozdrowisz ode mnie Rose? – poprosił. Przytaknęłam. Powoli było słychać kroki wrogów – ruszajcie za nim was wyczują – ponaglił,  a my tak uczyniliśmy. Z Leo biegiem ruszyliśmy do schronienia. Niestety Leo się ociągał, bo nie wierzył w słowa przyjaciela. Zatrzymał się w pewnym momencie.
- Uwierzyłaś mu?
- Nie słyszysz tego?! – palcem pokazałam mu las, z którego słychać było niebezpieczeństwo.
- Słyszę, ale to na pewno jakaś bajka.
- To nie bajka idioto! To czyste realia, więc albo ze mną wracasz, albo zostań tu sobie i powalcz z demonami! – krzyknęłam, co raczej nie było dobrym rozwiązaniem.
- Co się z Tobą dzieje dziewczyno?! Od kiedy rozmawiasz z wrogami?! Powinnaś go zabić – warknął na mnie, a jego oczy zrobiły się czerwone.
- Żebym zaraz Ciebie nie zabiła! – syknęłam. Chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam za sobą. Na nic moje wysiłki. Popchnął mnie i upadłam. Zupełnie nie spodziewałam się czegoś takiego.  Gdy zobaczył mnie przestraszoną, jego oczy znowu zrobiły się normalne.
- Eleanor, przepraszam… - chciał pomóc mi wstać, ale ja nie miałam zamiaru go w tej chwili dotykać.
- Zamilcz i chodź – w końcu się usłuchał i ruszyliśmy. Niestety za późno, ponieważ przed nami pojawiło się trzech demonów, w tym jedna, z którą ostatnio walczyłam. Zasłoniłam go ciałem.
- Witaj Łowczyni – przywitała się czarno włosa – dawno się nie widzieliśmy – z Leo zaczęliśmy uciekać. Gonili nas i nie dawali za wygraną. Przed bramą stał Simon, który pilnował wejścia. Zaczęłam krzyczeć. Zaraz kazał otworzyć bramę. Udało mi się przebiec. Mojemu chłopakowi nie. Chwycili go za ramię i pociągnęli za sobą.
- Leo! – zawołałam.
Mój mentor stanął do walki, próbując go uratować, w tym i ja. Znowu walczyłam z kobietą. Cios za cios.
- Eleanor, uciekaj! – usłyszałam głos Simona.
- Nie zostawię go! – Demon kopnął mnie w głowę i powalił na ziemię.

Powoli zjawiały się inne bestie, ale też Łowcy. Wszyscy walczyli, ale nie dane było mi zobaczyć walki, ponieważ Simon zabrał mnie stamtąd. Udało mu się to zrobić tak, że nikt nie spostrzegł mojej osoby. Mimo wszystko nadal nie wiedziałam co z wampirem. Płakałam. Bałam się o niego. Simon powiedział, że mam wracać do pokoju, a na zajutrz miałam z nim porozmawiać. Czułam, że rano będzie działo się tu piekło.



Koniec. Jak sądzicie, co stanie się z Leo? 
Wiec zapraszam na :

Najnowsza produkcja, rownie dobra ;)
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony
>