wtorek, 30 kwietnia 2013

Versatile Blogger Award



Więc powiem prosto z mostu. Nie kręcą mnie te nominacje, ale cóż. Jak mi je przyznano, to przecież skorzystam. Jestem uradowana tym, że niektórzy doceniają moją pracę więc ta nagroda sprawia mi wielką przyjemność.! 




Zasady:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów o sobie. ( :O)
4. Nominować min. 7 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

Zasady wzięłam od
 
Natalia Anonimowa i Natalia Długajczyk, która mnie również nominowała. DZIĘKUJĘ wam BARDZO :)


Więc 7 faktów o mnie...


1. Trenuję koszykówkę <3
2. Wkurza mnie temat polityki, ponieważ mam to totalnie gdzieś.
3. Zamierzam iść w przyszłości w stronę psychologii.
4. kocham Scoobe Doo! Nigdy z niego nie wyrosnę mimo, że mam 16 lat. xD
5. Nie uznaje zwykłego piwa, tylko smakowe. ; x
6. Moja babcia chowa mi prostownice, bo nie lubi kiedy prostuje włosy.xd
7. Po studiach wyprowadzam się za granicę z przyjaciółką.



No wiec to wszystko. A teraz blogi które nominuję : 

1. You are different, but I love you babe ( Koteczek)
2. Nawet w raju zachodzi słońce ( Le Sherry)
3. Stole my heart ( Natalia Malik) 
 Narazie to wszystkie. ; 3 
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

10 rozdział



Rozdział 10
Następnego dnia dyrektor zwołał apel. Już cała szkoła dowiedziała się o zaginięciu Mii. Po minie Kathy spostrzegłam cos niepokojącego. Nie była załamana ani zmartwiona, ale radosna. Skomentowała to, że ciągle się jej przyglądam. Przecież każdy martwiłby się o swoją młodszą siostrę. Zapomniałam jednak, iż Kathy jest wiedźmą bez uczuć. Teraz tylko potwierdziła moje przekonania. Leo trzymał mnie za rękę chcąc mnie uspokoić. Co jakiś czas posyłał mnie jakiś uśmiech, który zwalał z nóg. Kochałam tego wampira. Dodawał mi otuchy w złych chwilach, takiej jak tej. Bałam się o los akademii i on o tym wiedział.
- Moi drodzy uczniowie! – wykrzyczał wuj – proszę się uspokoić! – zadrżałam lekko, a nawet nie wiem czemu – pragnę wam oznajmić, że jesteście tu bezpieczni. Niestety ze względu na demony zabraniam jakichkolwiek wyjść. Domyślam się, że wszyscy wiedzą o zniknięciu Mii. Daje wam słowo, że zrobimy wszystko aby ją odnaleźć i sprowadzić całą i zdrową – westchnął zmęczony – to wszystko. Możecie się rozejść.
Wyszłam jako ostatnia, ponieważ nie śpieszyłam się. Chciałam zostać z Leo i czuć się bezpiecznie. Spojrzałam się na niego spode łba i poprosiłam by poszedł się ze mną przejść. Nie musiałam prosić go dwa razy. Jak zwykle miły, otwarty i kochany. Cud chłopak. Poszliśmy do ogrodu usiąść i pobyć ze sobą. Zauważyłam, że spędzamy ze sobą dość mało czasu i to mnie martwiło.
Leżeliśmy wtuleni do siebie na trawie rozmawiając o pierdołach. Co jakiś czas opowiadał jakieś głupie żarty, które mnie „rozśmieszały”. Mogłam zapomnieć o tych wszystkich demonach, porwaniach i morderstwach, a przynajmniej na jakiś czas.
- Jak twoi rodzice? – zapytałam. Jak już wspominałam wcześniej nie akceptowali jego diety.
- Nic nowego. W ogóle się nie odzywają. Mają mnie gdzieś – myślami był już gdzie indziej – takie życie – skomentował, jednocześnie zakończając temat.
Moją uwagę przykuła Rose, która siedziała na murze i z kimś rozmawiała. Postanowiłam zobaczyć kto miał ten zaszczyt. Wspięłam się po cichu na drzewo każąc Leo zamilknąć. Za granicą naszej akademii stał wysoki, umięśniony mężczyzna, którego włosy miały barwę ciemnego blond. Musiałam przyznać, że był przystojny. Dziewczyna o różowych włosach śmiała się i widać było, że mile spędza czas. Jednak kiedy na czole tego mężczyzny zobaczyłam malutkie rogi zaniemówiłam. Wspięłam się wyżej, ale stanęłam na kruchej gałęzi i zaraz poleciałam na sam dół czując, że na nodze pojawi się wielki siniak. Na moje nieszczęście przy spadaniu krzyknęłam i Rose to usłyszałam. Zdążyłam się ukryć za krzakami, ale Leo nie miał takiego szczęścia. Dziewczyna zeskoczyła szybko z muru i krzyknęła jakieś niezrozumiałe pożegnanie Podbiegła do mojego chłopaka i zaczęła się na niego drzeć.
- Co tu robiłeś?!
- Spaceruje – odpowiedział krótko – w końcu to teren szkoły.
- Co widziałeś?
- Tylko jak siedziałaś na murze. Wiesz, że to niebezpieczne – pouczył ją. Słowo daje, że jakby mogła to zabiłaby go wzrokiem.
- Zachowasz to dla siebie? – poprosiła go robiąc minę niewinnego szczeniaczka.
- Oczywiście – Kiwnęła mu głową i odeszła. Poczekałam aż zniknie i wyszłam zza krzaków.
- Dziękuję, że mnie nie wydałeś – obdarowałam go całusem w usta.
- Co tam robiła?
- Rozmawiała z demonem – patrzyłam się na mnie z niedowierzaniem. Nie mógł w to uwierzyć, zresztą sama nie potrafiłam.
Tyle by było z naszego dnia. Wróciliśmy do naszych kwater, gdzie na mnie czekał jeszcze trening. Wzięłam torbę i  podążyłam do dali gimnastycznej gdzie czekał już na mnie Simon. Siedział na parapecie i spoglądał na krajobrazy za oknem. Usłyszał kiedy weszłam, ale chwile odczekał. Rzuciłam torbę w kąt i stałam w miejscu zastanawiając się ile jeszcze mam czekać. Zeskoczył zwinnie i posłał mi uśmiech na przywitanie.
- Gotowa na dzisiejszy trening?
- Jak zawsze
Wziął mnie na bieżnie. Przez całe dwie godziny musiałam skakać przez specjalne przepaście. Każda była szersza od drugiej i nie obyło się bez mojej wpadki. Przy ostatnich trzech dziurach wleciałam. Byłam już cała w błocie co mnie jeszcze bardziej denerwowało. Simon śmiał się ze mnie mówiąc, że jestem cienka i do twarzy mi w brązie. Pod koniec treningu udało mi się przeskoczyć wszystkie i pod wpływem emocji rzuciłam się na plecy mojego trenera. Wtuliłam się w  niego, a on odwzajemnił mój uścisk. Gdy dotarło do mnie co ja wyczyniłam odsunęłam się i zaczęłam się śmiać. Czułam jego perfumy, które doprowadzały mnie do obłędu. Po wszystkim poszłam do pokoju gdzie siedziała Carolyn. Zaskoczyło mnie to, iż siedziała z moim bratem i nawet mnie nie zauważyli. Skoczyłam na łóżko tak by mnie spostrzegli.
- Cześć piękna! – uściskała mnie przyjaciółka. Felix był wyraźnie zawiedziony moim przybyciem.
- Przerwałam wam w czymś? – posłałam im szyderczy uśmieszek.
- Skądże znowu – odpowiedział Felix – Ale dobrze by było gdybyś się poszła jeszcze przejść  - zaśmiał się, a ja pokazałam mu język.




Co sądzicie o tym rozdziale i o nowym wyglądzie bloga ? Może być ? Mam nadzieje, że was nie zawiodłam, bo starałam się sprostać waszym oczekiwaniom. Chciałabym zaprosić was również na mojego drugiego bloa "Niewidoczny". Był to mój pierwszy i troszeczkę go zaniedbałam. Więc serdecznie was pozdrwiam i życzę miłego dnia. ; )

Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

sobota, 6 kwietnia 2013

9 rozdział


Rozdział 9
Czekaliśmy całą paczką już na naszych opiekunów pod budynkiem, ale jak zobaczyłam kogo nam przydzielili kompletnie mnie zatkało. Nie było ich w dodatku dwóch, a trzech. Simon, Nicholas i mój tata ! Sądziłam, że zapadnę się pod ziemie. Podeszli w trójkę i uśmiechali się w przeciwieństwie do mnie. Nie byłam zadowolona faktem, że mój tatuś ma iść ze mną na zakupy i jeszcze ma nas chronić. Miałam ochotę udusić tego, kto nam go przydzielił.
- Co tu robisz ?! – Wykrzyczałam ledwo hamując nerwy.
- Alan powiedział mi o Twojej wycieczce i pomyślałem, że ucieszysz się – Posłał mi bardzo, a nawet za bardzo szeroki uśmiech. Dobrze wiedziałam, że to nie było jego zamiarem, ale postanowiłam odpuścić. Westchnęłam głęboko i spojrzałam się na niego surowym wzrokiem.
Bus już na nas czekał.  Z przodu usiadł mój tata z Simonem i Rose (Dogadała się tak z Łowcami, ponieważ nie toleruje tylnych siedzeń). W drugim rzędzie siedziała Carolyne, Peter, Felix i Lucy, a w trzecim Alice, Leo i Tony. Ja musiałam siedzieć z tyłu z Nicholasem.  Wkurzyłam się, ponieważ ojciec stwierdził, że ja nie będę siedzieć koło Leo i muszę być pod czyimś nadzorem. No i tak się składa, że padło na Nicholasa.
- Co powiesz młoda ? – Zaczął blondyn. Spojrzałam się na niego od niechcenia.
- A jak myślisz ? Mam za opiekuna mojego tatulka – Powiedziałam tak, by nikt inny nie usłyszał – Miał to być miły wypad.
- A nie jest ?
- Nie – Odwróciłam się w stronę szyby.
- Dasz radę – Zaśmiał się, a ja mu na to odpowiedziałam wymuszonym uśmiechem.
Dojechaliśmy do centrum w godzinę. Postanowiliśmy się podzielić na dwie grupy. Pierwsza składała się chłopców, druga z Lucy, Rose i Alice, a trzecia z Carolyn i mnie. I oczywiście inaczej być nie mogło – tata chodził  z nami. Patrzyłam się błagalnym wzrokiem na Simona, a on tylko wzdrygnął ramionami.  Poszliśmy więc na kebab, który uwielbiałyśmy. Nasz opiekun stał koło nas i rozglądał się za ewentualnym niebezpieczeństwem. Naszym następnym celem był sklep z sukniami. Moja przyjaciółka upatrzyła sobie białą sukienkę sięgającą do kolan, która była idealnie do jej ciała przypasowana. Krój był prosty, nie miała na sobie żadnych ozdób, a dekolt sięgał jej prawie do pępka. Musiałam przyznać, że wyglądała ślicznie. Natomiast ja wzięłam sobie czerwoną suknie, która dotykała podłogi z nacięciem przy prawej nodze. Miała mały dekolt i złoty łańcuch w pasie. Patrząc na mojego rodzica widziałam, że nie jest zadowolony wyborem kreacji, ale ja to miałam głęboko gdzieś.
Całą grupą umówiliśmy się w salonie gier. Tony już na wejściu robił rzuty do kosza, Alice i Lucy tańczyły na macie do piosenki, której w ogóle nie znałam, Rose grała z Peterem w cyber game, mój brat z Leo „jeździli” na motorach, a moja przyjaciółka strzelała do ptaków. Przypomniałam sobie, że miał być ten cały Carol i owszem, był. Stał i oglądał jak dziewczyny tańczą. A ja ? Ja szczerze mówiąc nie miałam ochoty na zabawę. Wyszłam z salonu i usiadłam sobie na murku. Miałam ochotę wrócić do akademii i iść spać.
- Żelka ? – Usłyszałam znajomy mi głos, który należał do Simona. Wzięłam od niego długiego czerwonego węża i go zaczęłam jeść. – Jak Ci mija wycieczka ?
- Cudownie, wręcz wspaniale – Wzięłam kolejnego gryza – A Tobie ?
- Ja jestem tu na służbie, ale można powiedzieć, że dobrze – Wydał z siebie słodki chichot – Chcesz się przejść ? – Zaproponował, a ja przyjęłam jego propozycje.
- Kiedy wracamy ? – Zapytałam.
- Za godzinę. Nie podoba Ci się ?
- Nie to, że mi się nie podoba, ale nie sądziłam, że będzie ojciec – Patrzył się na mnie przez dłuższą chwilę. Nic nie powiedział.
Kiedy przechodziłam przez pasy zamyśliłam się i odcięłam od rzeczywistości. Nie słyszałam trąbienia samochodu, ale poczułam chwyt mojego trenera i upadek na ziemie. Wylądowaliśmy w samą porę na chodniku, a on leżał całym ciałem na mnie. Jego usta dzieliły moje zaledwie kilka centymetrów.  Czułam na sobie jego oddech i wzrok. Jego dłoń delikatnie muskała mój policzek , a druga trzymała mnie w pasie. Usłyszałam tylko głos rozwścieczonego kierowcy, który krzyczał „wariatka!”. Olałam to, liczył się tylko moment kiedy Simon był tak blisko mnie. Nie potrzebowałam nic innego i marzyłam o tym by mnie pocałował… zaraz ! Stop ! Mam chłopaka. Leo. O czym ja myślę ?! Miałam już mu kazać zejść, ale nie mogłam, bo czułam, że on również pragnął tego co ja. Patrzyłam się w jego nieziemskie szare oczy. Za każdym razem mnie zachwycały. Powoli się do mnie przybliżał, ale powstrzymał się i wstał. Podał mi rękę, by pomóc mi wstać.
- Nic Ci nie jest ? – Zapytał troskliwie, ale słychać było jego drżenie w głosie.
- Nic.
Tym o to sposobem zakończył się nasz wypad. Wróciliśmy do Akademii z naszymi zakupami. Byłam tak pochłonięta chwilową bliskością Simona, że nie pożegnałam się z nikim i poszłam prosto do mojego pokoju. Najnormalniej w świecie się położyłam. Nie poznawałam siebie, naprawdę.
***
Była niedziela więc dzień wolny od zajęć. Poszłam na dach akademii gdzie czułam się najlepiej, gdzie mogłam pobyć chwile sama.  Znowu myślałam o momencie kiedy Simon leżał na mnie i spoglądaliśmy w swoje oczy. To było magiczne uczucie, którego chyba nigdy nie przeżyłam… nawet z Leo. Walnęłam się w głowę, by wyrzucić tą myśl z głowy, ale nie podziałało.  Zachowuje się jak głupi bachor, który zauroczył się w własnym nauczycielu. Co za bezsens. Usłyszałam piosenkę kapeli Three Days Grace, która wydobywała się z mojego telefonu. Na wyświetlaczu wyskakiwał napis  LEO. Cudownie – pomyślałam. Nacisnęłam lewy przycisk.
- Tak ? – Odezwałam się.
- Chodź szybko do biblioteki. Kolejna ofiara – Oznajmił mi krótko. Na sam wyraz OFIARA otrzeźwiałam i zaczęłam myśleć racjonalnie.
- Już idę – Rzekłam i pobiegłam do biblioteki gdzie wszyscy już siedzieli.
Usiadłam na kanapie przy moim chłopaku i czekałam, aż ktoś się odezwie. Bezskutecznie.
- Więc ? – Zaczęłam pierwsza.
- Łowcy znaleźli ją przybitą do muru – Odpowiedział mi Felix.
- A dokładniej ?
- Na czole numer 5.  Nazywała się Veronica Motonez i miała 80 lat.
- Z Hiszpanii – Dopowiedział Peter.
- Coś jeszcze wiadomo ?
- Zniknęła kadetka naszej akademii – Nie wierzyłam. Spojrzałam się na Leo, który to powiedział – Mia Anderson.
- Przecież do siostra Kathy ! - W tej chwili wiedziałam tylko jedno. Teraz nawet tutaj nie jest bezpiecznie.




Jeśli fajny dawaj komentarz ! Każda opinia jest dla mnie ważna ! ; ))

Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

wtorek, 2 kwietnia 2013

8 rozdział


Rozdział 8
    Obudziłam się w białym pokoju powoli przywracając sobie pamięć. Nade mną stał wujek z paroma Łowcami w tym Simon i Carolyne z Leo. Kiedy chciałam usiąść, zakręciło mi się w głowie i bezwładnie opadłam znowu na łóżko.
- Jak się czujesz ? – Spytała moja przyjaciółka. Trochę to potrwało za nim odpowiedziałam.
- Jakbym przywaliła głową w mur.
- Bo przywaliłaś, ale w fontannę. – Zaśmiała się. Przypomniałam już sobie wszystko. Od przybycia Demona po słowa Simona „dobra dziewczynka”.
- Co z Demonem ? – Zapytałam.
- Uciekła. – Westchnął wujek. – Byłaś naprawdę odważna. – Pochwalił mnie. – Obroniłaś wampira i stanęłaś do walki z Irene. Wiesz, że to jeden z najniebezpieczniejszych demonów ?
- To wina Simona. – Próbowałam wstać oburzona. Mój trener patrzył się==]
a mnie zdziwiony. – Dogoniłbyś ją gdybyś mnie tam zostawił !
- Uspokój się. – Wtrącił się Leo. – Gdyby nie on to nie wiadomo czy byś to przeżyła. Naprawdę nieźle oberwałaś. Lekarz mówił, że straciłaś mnóstwo krwi.
- A ją się jeszcze złapie. – Pogłaskał mnie po głowie wuj. – Zadaniem Simona jest również pomagać innym. 
 Spojrzałam się na mojego wybawcę. Stał na drugim końcu pokoju nie angażując się w rozmowę.  Byłam wkurzona, że przeze mnie uciekła ta cała Irene. Gdybym była bardziej wyszkolona… Nie spodziewałam się jednak tutaj moich rodziców.
- Eleanor kochanie, nic Ci nie jest ?! – Pytała się spanikowana matka przy wejściu. Podbiegła do mnie i dotknęła mnie w policzek.
- Nic mi nie jest mamo.  – Posłałam jej uspokajający uśmiech. Spojrzałam się na mojego zatroskanego ojca. Chciałam go już przeprosić, że zawiodłam, ale on mi nie pozwolił dojść do słowa.
- Dobrze, że nic Ci nie jest. Nawet nie wiesz jak się martwiłem kiedy Alan do nas zadzwonił. Jestem z Ciebie dumny. – Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. – Zachowałaś się jak prawdziwy Łowca Demonów. – Podszedł do mnie i ucałował mnie czoło. Jednak zaraz zadzwonił jego telefon.  – Zaraz wracam. – Oznajmił i wyszedł z pokoju.
- A Ty ? – Zwróciłam się do mojego chłopka – Jak się czujesz.
- Ja tylko zwiałem – Uśmiechnął się – Nic mi się przecież stać nie mogło.  A Ty nieźle jesteś poturbowana.
- Tak szybko się mnie nie pozbędziecie – Leo pocałował mnie w policzek i potargał dłonią włosy, a do pokoju wrócił mój tata.
- Muszę wracać – Westchnął – Odwieźć Cię do domu czy chcesz tu zostać ? – Spytał się mamy.
- Przyjedź po mnie jak skończysz łowy
 Była zła. Wkurzyła się, że ojciec znowu musiał zająć się demonami. Widać było, że jej to nie odpowiada. Jeśli by to od niej zależało dawno skończyłby służbę. Jednak nie od niej to zależało. Niestety. Matka pocałowała go na pożegnanie, a on powtórzył ten sam gest na mnie. Podał rękę wujkowi i Łowcą. Na koniec powiedział jeszcze „trzymaj się” i zamknął za sobą drzwi.
- Eleanor powinna raczej odpoczywać – Odezwał się po raz pierwszy Simon. Spojrzałam się na niego i chciałam coś powiedzieć, cokolwiek. Nie mogłam, bo nie wiedziałam co.
- Ma racje – Zatwierdził jego słowa wujek – Prześpij się, bo jutro wracasz normalnie na lekcje.
 Kiwnęłam głowa i odwróciłam się na bok. Zamknęłam oczy, ponieważ chciałam zasnąć. Czekałam aż wszyscy wyjdą, a jak to zrobili nie potrzebowałam dużo czasu by pogrążyć się we śnie.
***
Minął tydzień, a ja wciąż w głowie miałam jedno i to samo wydarzenie. Walka z Irene. I to jaka walka ?! Przegrana, bo jakby inaczej. Wszyscy wypytywali jak to jest pojedynkować się ze strasznymi demonami, a ja odpowiadałam jednym i tym samym – Nic miłego. Prawdą jest to, że bałam sie jak cholera. Nic w tym dziwnego przecież. Strach jest dobry, a przynajmniej ja tak uważałam. Jest tak jakby cechą życia, bo jak się nie żyje to się nic nie czuje. Prawda ? „Strach to suma tego, co jest i co może się zdarzyć.
Miałam akurat łucznictwo. Trzeba przyznać, że nie byłam w tym dobra, ale jakoś dawałam rade. Musiałam wcelować w drzewo oddalone jeden kilometr. Byłam mocno skupiona i skoncentrowana. Naprężyłam łuk i wpatrywałam się mój cel. Czekałam na polecenie, a kiedy je dostałam puściłam cięciwę i strzała poleciała. Niestety nie trafiłam i z moich ust wydobyło się kilka cichych wulgaryzmów.
- Gdy puszczasz cięciwę automatycznie Twoja ręka przesuwa się w prawo  – Powiedział mi profesor Stephen. Był zmiennokształtnym i mistrzem w tej dziedzinie – Musisz bardziej panować nad chwytem.
- Dziękuje za wskazówkę profesorze – Odpowiedział mi uśmiechem i poszedł do innego ucznia.
Przyglądałam się innym kadetom i całkiem nieźle sobie radzili. Carolyne trafiała za każdym razem i Stephen nie miał co do niej żadnych spostrzeżeń. Wzięłam kolejną strzałę i znowu wycelowałam. I znowu niecelnie.  Tak się składa, że do osób cierpliwych to ja nie należę i ze złości złamałam łuk na dwie części, a następnie rzuciłam nim najdalej jak potrafiłam. I tyle z mojej lekcji łucznictwa – stwierdziłam.
Kolejną moją lekcją była historia z wujkiem. Siedziałam w ostatniej ławce tradycyjnie z współlokatorką i gryzłam długopis. Wypytywała się o Felixa, a na lekcje spóźniła się Kathy.
- Przepraszam za spóźnienie panie dyrektorze, ale no wiem pan – Próbowała wymyślić jakąś kiepską wymówkę – byłam w bibliotece
- Jasne – Nie wierzył jej, ale nie chciało mu się robić awantury na lekcji – Siadaj i zostań po lekcji.
Spoglądała się na mnie pełnym nienawiści wzrokiem.
- Pewnie galerie jej zamknęli i skończyli się klienci
Powiedziałam tak, by mnie usłyszała, a przy okazji również klasa. Jak ręką zasiał zaczęli się śmiać, a ja z nimi. Moja przyjaciółka przybiła mi piątkę mówiąc, że to mi się udało. Natomiast Kathy gdyby mogła zamieniłaby mnie w ropuchę jak to prawdziwa wiedźma. Jednak wujek nie podchwycił żartu i mi też kazał zostać po zajęciach.
Po dzwonku usiadłam przed biurkiem i czekałam na kazanie. ]
- Szmata – Warknęła czarownica.
- Galerianka – odpowiedziałam. Dyrektor przypatrywał nam się surowo i w końcu się odezwał.
- Po pierwsze. Nie życzę sobie spóźnień na moje lekcje – Wpatrywał się w Kathy, a potem swój wzrok przeniósł na mnie – Po drugie, nie życzę sobie takich szczeniackich tekstów.
- Dobrze, rozumiem. Mogę już iść, ponieważ mamy luch ? – Spytałam się i zrobiłam maślane oczka. On kiwnął głową, ale pustej blondynce kazał zostać choć nie wiem po co.
Podążyłam więc do stolika przy którym wszyscy już czekali. Usiadłam i zabrałam się za jedzenie kanapek.
- Co tam u was słychać ? – Zaczęłam.
- Idziemy jutro po zajęciach do centrum. Dostaliśmy już nawet zgodę – Podniecała się Lucy.
- Przydzieli nam dwóch łowców – Zaśmiał się Felix. – Dziwie się, że tak mało jak na nas.
- Daj spokój. Cud, że w ogóle nas wypuścili – Powiedział z pełnymi ustami Peter.
- Masz racje – Przyznałam – po tych atakach i morderstwach to rzeczywiście cud. Przynajmniej kupie sobie sukienkę.
- Masz przecież tą niebieską – Przypomniała mi Carolyne.
- Ale nie chce iść w niej. Wole zostawić ją na wyjątkową okazję.
- Napisałam już do Carola i on również będzie.
 Pochwaliła się Alice, a Tony najnormalniej w świecie wstał i wyszedł. Postanowiłam wybiec za nim. Wołałam go, ale on to miał najnormalniej w świecie w dupie. Szarpnęłam nim, by się zatrzymał.
- Przestań się dąsać. Alice jest szczęśliwa, nie cieszy Cię to ?
- Nie ze mną. – Wyżalił się – Wiesz jakie to trudne słuchać ciągle o Carolu i udawać, że wszystko jest ok?
- Wiem o tym, ale…
- Nic nie wiesz ! – Krzyknął – Masz chłopaka, który Cię kocha i Ty go. Ja nie ! Więc nie gadaj mi głupot, że wiesz, bo to nie prawda. Kocham ją, a ona w ogóle tego nie zauważa i gada cały czas o nim jaki jest wspaniały, czuły, kochany . Ja już tego nie wytrzymuje, rozumiesz ?!
Wzięłam go w swoje objęcia i pocieszałam. Czułam jego łzy na swoim ramieniu. Pozwoliłam się mu wypłakać. Jesteśmy przyjaciółmi i dręczyło mnie to, że nie mogę z tym nic zrobić.



 _____________________

No macie 8 rozdział. Podoba się ? Komentuj ! Sprawisz mi tak tylko przyjemność 

Tak przy okazji życzę wam wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i dużooooo radości. Mnóstwo prezentów i w  ogóle. Wiem, że spóźnione, ale szczere.  ; ) 

Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony
>