wtorek, 26 lutego 2013

3 rozdzial


Rozdział 3
Dyrektor Abajew był wyraźnie zaskoczony naszą obecnością.
- Panie dyrektorze. – Zaczęła Nathalie. – Tych trzech – wskazała nas ręką – Zostało przeze mnie przyłapanych na spożywaniu alkoholu w pokoju Eleanor. – Wujek wyglądał na nieco znużonego i wydawało się, że w ogóle go to nie zdziwiło.
- Zostaw nas samych Nathalie. – Rozkazał, a ta kiwnęła głową i posłusznie wyszła. – Jestem naprawdę zawiedziony. –Rozpoczął wykład. – Wszystko rozumiem, ale żeby w pierwszy dzień dać się przyłapać ? – Westchnął.
- Wujku przepraszamy… - Jąknęłam. – To się więcej nie powtórzy.
- Wiem o tym. – Podszedł do mnie, ale myślami był gdzie indziej. – Bo jeśli was znowu ktoś przyłapie zostaniecie wydaleni ze szkoły. – Rozszerzyłam usta ze zdziwienia, ale zaraz je zamknęłam. Konsekwentny jak nic. – I nie myślcie, że kara was nie dosięgnie. – Obdarzył nas surowym wzrokiem.
- Oczywiście. – Przytaknął Felix.
- Mój drogi. – Zwrócił się bezpośrednio do mojego brata. – Miałem nadzieje, że spotkamy się w bardziej przyjaznych okolicznościach. – Spojrzał się teraz na Petera. – Nie spodziewałem się tego po panu. – Wrócił na swoje miejsce za biurkiem.
- Możemy iść wuju się rozpakować ? – Spytałam.
-  Zaraz jak wymyśle wam karę.  – Podrapał się po brodzie. –Panie Peter, przez dwa miesiące będziesz pomagał woźnemu codziennie po lekcjach w jego obowiązkach. Rozumiemy ?
- Oczywiście panie dyrektorze. – Odpowiedział posłusznie.
- Znikaj. – I tak zrobił. – Felix. Znając życie to Ty przywiozłeś alkohol. – Żadnej odpowiedzi. – Przez pół roku codziennie po lekcjach będziesz pomagał konnemu w jego obowiązkach. Rozumiemy ?
- Oczywiście.
- Znikaj. – Wyszedł. – Eleanor i co ja mam z Tobą począć. – Wstał i badawczo mi się przyglądał. – Jako, że widocznie Ci się nudzi i nie masz co robić do końca Twojej nauki tutaj będziesz trenowała pod okiem nowego ochroniarza w naszej szkole, który jest jednym z lepszych łowców. – Zrobił krótką pauzę. – Znasz Simona ?
- Nie znam wujku.
- To jutro zaraz po lekcjach go poznasz. – Stwierdził. – Zjaw się na treningu, dobrze ?
- Oczywiście wujku. – Mój ton wyrażał nutkę sprzeciwu, ale raczej jej nie spostrzegł .
- Zejdź mi już oczu.
- Oczywiście wujku. – Odpowiedziałam posłusznie i wyszłam.
Podążyłam w stronę pokoju z opadniętą głową. Wiedziałam, że rodzice się dowiedzą i będę miała przechlapane u ojca. Wkurzy się, że zaraz po jego wyjeździe jego dzieci wzięły się za picie alkoholu, ale jeszcze się bardziej wkurzy się, ponieważ nie zorientował się, iż Felix przemycił piwa w jego obecności. Da nam niezły wycisk, a zwłaszcza swojej córeczce. Nagle wpadłam na jakąś osobę.
- Ej uważaj ciamajdo jak łazisz, bo… - spojrzałam na ego twarz i od razu na twarzy pojawił mi się uśmiech. – Leo ! – Rzuciłam mu się na szyje !
- A Ty jak zwykle pyskata i niebezpieczna dla otoczenia. – Skomentował, a następnie pocałował mnie namiętnie w usta. – No i cholernie pociągająca i seksowna. – Powtórzył pocałunek. Leo był najlepszym wampirem jakiego znałam. Kochałam i ufałam najbardziej w całym tym cholernym świecie. – Słyszałem, że masz kłopoty.
- Już cała akademia wie ? Dopiero co wyszłam z gabinetu. – Puściłam go z objęć. – Do końca mojej nauki tutaj będę trenowała z jakimś starym wieśniakiem. – Wyobrażałam sobie siwego dziadka, który miał mnie trenować.
- No myślałem, że będzie gorzej. – Uszczypnął mnie w policzki, a ja prawie się zamachnęłam jednocześnie lekko go przestraszając. – No co ? Treningi są lepsze niż czyszczenie szkolnych kibli lub końskiego łajna. – W sumie miał racje, ale oni nie musieli pracować do końca nauki tutaj.
- Ale będę miała przez to mało czasu dla siebie. – Westchnęłam i wtuliłam się w jego pierś wciągając przy  okazji jego zapach perfum, który tak uwielbiałam. – Tęskniłam. – Powiedziałam czule. On odpowiedział na to mocnym uściskiem i cmokiem w czubek głowy. – Idę do pokoju się rozpakować. – Stwierdziłam nie chętnie.
- Mogę Ci pomóc jeśli chcesz. – Chwycił mnie za rękę i podążyliśmy w stronę mojej sypialni. Na miejscu czekała już Carolyne z Rose.
- Rose ! – Rzuciłam się na dziewczynę o różowych włosach.
- Cześć piękna ! – Ucałowała mnie w policzek. – Co tam Leoś ? – Mrugnęła do mojego chłopaka.
- Pomyślałem, że pomogę Eleanor z rzeczami. – Uśmiechnął się wesoło.
- Cud chłopak ! – Krzyknęła Carolyne. 
- Uważajcie, bo on jest zajęty. – Zagroziłam dziewczyną palcem  i następnie zwróciłam się do Leo. – Ty też sobie uważaj . – Pokazałam mu język. Podeszłam do walizki i zaczęłam się rozpakowywać. Poskładane ubrania Leo wkładał do szafy.   
- Przepraszam, że nie było mnie na urodzinach. – Odezwał się. Popatrzyłam na niego czule i wiedziałam, że mnie nie okłamuje. Wiem, że ma problemy w rodzinie, bo jego rodzice nie akceptują jego diety. Leo woli żywić się zwierzętami niż ludźmi . Dla niektórych to obraza społeczeństwa wampirów. Jego tata najchętniej by go zabił, ale mama jakoś tam go broni na swój sposób. Nie chciałam wiedzieć co teraz wymyślili. Chwyciłam go za rękę i dodałam mu trochę otuchy.
- To nie Twoja wina Leo. – Stwierdziłam. – Na pewno to nadrobisz, a tymczasem zajmijmy się moimi rzeczami. – Był wdzięczny za zmianę tematu.
Kiedy już skończyliśmy wszyscy razem zeszliśmy na apel, który jak co roku dyrektor wygłaszał swoją mowę. Szłam za rękę z moim boskim chłopakiem i rozmawiałam z Carolyne i Rose.
- Jakieś nowe wizje pani prorok ? – Zapytałam Rose.
- Teraz nie, ale z dzisiejszego ranka już się sprawdziła. – Odpowiedziała.
- Jaką miałaś ? – Dopytywała Carolyne.
- Że Eleanor wyląduje u dyrektora. – Zaśmiała się.
- Mogłaś zadzwonić to bym była grzeczna. – Zarzuciłam. Gdy spojrzałam na Leo to ten był myślami gdzie indziej i w ogóle nas nie słuchał. Głęboko się nad czymś zastanawiał. Szturchnęłam go lekko łokciem w ramię i wzrokiem prosiłam by powiedział co się stało, on jednak tylko posłał mi smutny uśmiech mówiący, że wszystko ok.
Wchodząc do auli natknęliśmy się na Lucy, Alice i Tony’ ego. Wyściskaliśmy się wszyscy z tęsknoty o cieszyliśmy się, że nasza paczka znowu jest w komplecie. Lucy była wilkołakiem, Tony wampirem, a Alice wróżką i moją kuzynką. Była na ostatnim roku , a jej chłopak był zwykłym człowiekiem. O dziwo rodzice akceptują jej związek z Carolem. Poznali się przypadkiem na wakacjach. I się w sobie zakochali. Niestety wszyscy wiedzieli, że jeśli myśli o wspólnej przyszłości z nim będzie musiała wyrzec się swoich mocy. Przestanie być wróżką, a stanie się człowiekiem.
Usiedliśmy wszyscy w ostatnim rzędzie i rozmawialiśmy chyba najgłośniej ze wszystkich zebranych tutaj. Dołączył do nas Felix z Peterem. Dobrze wiedziałam, że mojemu bratu podoba się Carolyne, a Lucy podoba się Peter. Tomy podkochiwał się w Alice, ale kiedy dowiedział się o Carolu załamał się.  Każdy w każdym się ktoś podkochiwał, ale bał się to wyznać drugiej osobie wyznać nie chcąc zniszczyć przyjaźni. Ja zaryzykowałam i jestem szczęśliwa. Kiedy Agnes – żona dyrektora zaczęła nas wszystkich uciszać powoli zamilkliśmy.
- Witam wszystkich ! – Przywitał się wujek. – Tych nowych jak i zarówno tych starych. - Patrzył na naszą grupę. – Jestem bardzo uradowany, że nas tylu tu jest. Mam nadzieje, , że ten rok będzie dla nas wszystkich doskonały i bezpieczny. Są nowi nauczyciele i pragnę byście ich przyjaźnie przywitali i dali poznać naszą akademie. Pokażcie się z jak najlepszej strony. – teraz patrzył tylko i wyłącznie na mnie. Bardziej te zdanie było skierowane dla mnie. – Ochrona jest jeszcze bardziej ulepszona więc radzę wam nie próbować niegdzie uciekać i przemycać. – Wzrok podążył na Felixa. Trochę mnie to rozbawiało. – Wiem, że przynudzam – Zaśmiał się do siebie. – Więc powiem krótko. – Zrobił poważną minę. – Jest to mój obowiązek i powinniście wiedzieć. Demony są coraz bardziej potężne więc skrócam wasze wyjścia. Każdy może wychodzić na miasto tylko raz w tygodniu w towarzystwie przynajmniej jednego z Łowców. Oczywiście upewniam was, że Akademia jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na całej półkuli ziemskiej, a to wszystko dzięki dzielnym Łowcą. Więc jeszcze ostrzegam, że jeśli komuś zechce się wymknąć i mu to się uda to na własne ryzyko i upewniam was , że czeka go sroga kara, która może się skończyć wydaleniem. – Westchnął i zrobił krótką pauzę jednocześnie przyglądając się wszystkim zebranym tutaj. – To wszystko co chciałem ogłosić. Miłej nauki i osobiście ogłaszam, że Mistyczna Akademia znowu zostaje otwarta ! – I zadzwonił dzwon z najwyższej wierzy, który używany był tylko na rozpoczęcie i zakończenie roku. Wszyscy zaczęli klaskać i rozeszli się po pokojach. Zastanawiała mnie sprawa z demonami. Łowcy polują, a ich jest coraz więcej.
W pokoju leżałam i wpatrywałam się w sufit. Sądziłam, że pierwszy dzień tutaj spędzę na tajemnej imprezie gdzie zbierze się połowa studentów , a leże w pokoju i myślę o demonach, bo nie chce mi się niegdzie iść. Carolyn czytała książkę „Zmierzch”. Uwielbiała tą sagę. Leciała na Jackob’a, a mi bardziej podobał się Edward. Noc już nastała, a ja już byłam senna.
- Idę spać. Dobranoc. – Pożegnałam się z przyjaciółką.
- Śpij dobrze. – Odpowiedziała, a ja pogrążyłam się we śnie.

~~~
Komentujcie ;) 
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

sobota, 23 lutego 2013

2 rozdział


Rozdział 2
Jechaliśmy już samochodem do Mistycznej Akademii. W radiu leciała piosenka „Gangnam Style” . Wszyscy śpiewaliśmy tak jak umieliśmy, tańczyliśmy wymachując rękoma i śmiejąc się z naszej głupoty. Tata darł się jak opętany, a mama promieniała radością. Natomiast Felix udawał, że umie gadać po chińsku. Dosłownie można było umrzeć ze śmiechu. Po skończeniu piosenki zapadliśmy w ciszę. Wpatrywałam się w krajobrazy, które mijałam i wspominałam swoje osiemnaste urodziny, które obchodziłam trzy tygodnie temu. Od taty dostałam najlepszy strój przeznaczony tylko i wyłącznie do walk, idealnie do mnie przylegający i zrobiony specjalnie dla mnie. Mój prezent był cały czarny, wraz ze specjalnymi kozakami z płaską podeszwą. Kiedy go przyodziałam wyglądałam jak prawdziwy Łowca Demonów. Kusząco i niebezpiecznie, ale też profesjonalnie. Od mamy dostałam sukienkę, która była totalnym przeciwieństwem prezentu taty. Niebieska suknia idealnie pasująca od moich rudych włosów sięgała do kostek. Od ramion do pasa przylegała do ciała, a poniżej była lekko szersza, cudownie spadająca do ziemi. Nie miała ramiączek. Oczywiście urodę odziedziczyłam po mamie, a po tacie w jakimś tam stopniu charakter. Felix natomiast kupił mi bransoletkę ze srebra mający mi go zawsze przypominać. Cienki, ozdabiany małymi diamencikami. Był piękny i dla mnie bezcenny, bo miałam dowód, że braciszek jednak mnie kocha. Spojrzałam na niego i lekko moje kąciki ust podniosły się do góry. Nawet nie zauważyłam kiedy zatrzymaliśmy się pod bramą akademii.
- Tak szybko ? – Jęknęłam.
 Łowcy strzegący głównego wejścia powitał nas jak należało swojego towarzysza wraz z jego rodziną. Zdjął czapkę i ukłonił się nisko, a my powtórzyliśmy ten gest siedząc w samochodzie. Otworzył bramę, a my wjechaliśmy na parking. Szybko wyskoczyłam z czarnego bmw i wzięłam swój bagaż, który składał się z jednej walizki i dwóch toreb. Poczekałam aż Felix wyciągnie swoje, a tata zablokuje samochód. Kiedy już wykonali wszystkie te czynności weszliśmy do tak znanego mi budynku, który był największym jaki w życiu widziałam. Ja z rodzicami podążyłam na prawe skrzydło , gdzie pokoje miały dziewczyny, a mój brat na lewe, dla chłopaków. Nie chciał, by szła z nim mama, ponieważ twierdził, że narobi mu „siary” przy kolegach. Ja tylko przewróciłam oczami i podążyliśmy w stronę mojego pokoju. Drzwi pokoju były otwarte i mówiące, że mojej współlokatorki jeszcze nie było. Odłożyłam więc rzeczy na moje łóżko, które stało pod oknem i wyszłam z rodzicami do gabinetu dyrektora – mojego wujka.  Mama zapukała w drzwi i otworzyła je słysząc wyraźne pozwolenie na wejście.
- Witajcie ! – Przywitał nas serdecznie wujek. – Martho, muszę przyznać, że przy każdym naszym spotkaniu jesteś coraz bardziej piękniejsza. – Ucałował ją w policzek. Następnie zwrócił się do mnie. – Eleanoro nie jedna Ci zazdrości urody. – Chwycił w swoje zimne dłonie moje ręce i je ucałował. Na koniec zostawił mojego ojca. – Oscarze wieki się nie widzieliśmy. – Uścisnął mu rękę.
- No nie takie wieki. Urodziny mojej córki były trzy tygodnie temu przyjacielu. – Zaśmiał się.
- Nie widzę z wami Felixa. – Rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Poszedł przywitać się z kolegami, ale zapewniam Cię Alanie, że nie raz będziesz miał pewnie okazję by go spotkać. – Powiedziała mama. Chodziło jej bardziej o to, że Felix nie należy do tych „grzecznych” uczniów. Prędzej czy później i tak trafi do gabinetu dyrektora za kare.
- Racja mała wróżko. – Odpowiedział.
- Nie ma z Tobą Alice ? – Spytałam. Była to moja kuzynka, która była wróżką i moją starsz kuzynką na ostatnim roku.
- Pomaga Agnes przygotować jej sale lekcyjną. – Spojrzałam na ojca i wiedziałam, że zaraz usłyszę słowa „Czas na nas”.
- Przykro mi Alanie, ale czas na nas. – Wygrałam sto punktów.
- Polowanie… Ciągle zapominam, że jesteś łowcą. – Podszedł do ojca. – No nic. Do zobaczenia następnym razem. – Pożegnał się z rodzicami.
Wyszliśmy z gabinetu i podążyliśmy na parking, gdzie czekał już Felix. Przytuliłam z całych sił mamę, a potem tatę.
- Będę za wami tęsknić. – Rzekłam bliska łez.
- Na pewno wszystko masz ? - Dopytywała się mama. Nie lubiła pożegnań, a zwłaszcza z swoimi dziećmi. Ona nie powstrzymywała łez, pozwoliła im się uwolnić. – Szczotkę  do zębów, telefon, pieniądze, ładowarkę, albo…
- Wszystko mam mamo. – Przytuliłam ją po raz kolejny. Felix stał niewzruszony i tylko czekał aż będzie mógł wrócić do swoich rówieśników.
- Nie zrób mi wstydu i masz być grzeczna  ! – Rozkazał mi czule ojciec. Wnętrzem dłoni chwycił mój policzek i się uśmiechnął. – Imam nadzieję, że wizyty u Alana będą tylko ze względu na więzi rodzinne, a nie  karalne. – Kiwnęłam głową. Bo dobrze wiedzieli rodzice, że jeśli chodzi o grzeczne zachowanie to dostałabym za to co najwyżej dwa. – A Ty Felix opiekuj się siostrą. Zrozumiano. ?
- Oczywiście ojcze. – Odpowiedział na odczep.
- Ruszamy w drogę Martho. – Chwycił swoją żonę za rękę, po raz ostatni ucałowali mnie, bo syn nie chciał żeby uważali go za maminsynka. Zawsze wolę go kiedy jesteśmy w domu, wtedy jest sobą. – Jesteśmy w kontakcie. – Spojrzał się czule i wsiadł do auta. Mama natomiast jeszcze szybko mnie przytuliła i zrobiła to co tata. Ustawiłam się koło brata i machałam na pożegnanie. Włączyli silnik i odjechali, a ja spojrzał na brata i się uśmiechnęłam.
- Wziąłeś piwa ? – Spytałam ciekawa.
- Idziemy do mnie czy do Ciebie ? – Odpowiedział pytaniem na pytaniem.
- Teraz do mnie. Carolyn jeszcze nie ma więc mamy pokój dla siebie. – Klepnęłam go w placy i ruszyłam w stronę budynku.
- Zadzwonię po Petera. – Ruszył za mną. Zrobił szybki telefon i powiedział, że jego przyjaciel zaraz będzie. Szybkim krokiem znaleźliśmy się już w trójkę w moim „domu”. Z plecaka wyciągnął trzy butelki Desperados i podarował nam je. Peter był duchem, który pił, jadł i czuł. Przenikał przez ściany i potrafił być niewidzialny. Do pokoju weszła moja przyjaciółka i współlokatorka – Carolyn.
- No w końcu jesteś. – Rzuciłam się jej na szyje. Była moją najlepszą i najbliższą przyjaciółką na świecie.
- O macie piwo. – Zauważyła uśmiechając się.  Felix wyciągnął w jej stronę butylko, ale ona odmówiła. – Jestem na antybiotyku .
- Jesteś chora ? – Zaniepokoiłam się.
- Nie, po prostu byłam przeziębiona. Pierwszy raz w życiu. – Zrobiła szeroko oczy. Zaśmiałam się, ale kiedy Nathalie weszła do pokoju już nie było nam do śmiechu.
- No ładnie, ładnie.  – Skomentowała nauczycielka, która była wampirem. Uczyła nas zaklęć. – Ledwo wróciliście i już do dyrektora będę musiała was zaprowadzić. – Pokiwała głową niezadowolona.
- Pani profesor . – Zaczęłam. – Nie może pani nam ten jeden raz odpuścić. – Poprosiłam miną szczeniaczka.
- Odkąd tu jesteście to wam odpuszczam. – Spojrzała się srogo. – Koniec dobrego. Cała czwórka za mną. – Odwróciła się do wyjścia.
- Ale Carolyn nic nie piła. Dopiero co przyszła. – Wstałam w obronie mojej przyjaciółki.
- No to trójka.  – Wyszła, a my za nią zostawiając uniewinnioną samą. Czekała nas nieprzyjemna rozmowa z wujciem , który był spoko wampirem, ale konsekwentnym. Nathalie zapukała do drzwi i weszła.
- Na co czekacie ? – I weszliśmy.

~~~~~~
Komentujcie kochani. Wasza opinia jest dla mnie ważna. ; ) 
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

piątek, 22 lutego 2013

1 rozdział


Rozdział 1
Zrobiłam unik przed ostrzami, które leciały w moją stronę. Szybka przewrotka w bok i prawą ręką złapałam jeden z ostrzy, który zaraz odrzuciłam w stronę ojca. Biegłam starannie omijając ostre końce. Wskoczyłam na drzewo i schowałam się za nim. Wspięłam się zwinnie na sam czubek i zeskoczyłam na mojego tatę.
- Mam Cię !  - Krzyknęłam, śmiejąc się do mojego pokonanego przeciwnika. Wstałam i zwróciłam się w stronę domu. Jednak nagle poczułam , że coś wbija się w moje rękawy i nogawki i przybiłam się do drzewa. – Cholera ! 
- Nigdy nie odwracaj się tyłem do przeciwnika. – Podszedł do mnie i wyrwał mi ostrza jednocześnie uwalniając mnie. – Demony nie będą tak łaskawe jak ja. – Przewróciłam oczami. Mój ojciec był łowcą, jednym z najlepszych i chciał bym poszła w jego ślady.
- Następnym razem nie dam Ci takich forów. – Pogroziłam mu palcem. Złapał go i pociągnął mnie w stronę domu. – No puść ! – Rozkazałam.
- Postaraj się .Jutro wracasz już do Mistycznej Akademii. Nie możesz narobić mi wstydu. – Walnął mnie jak kumpla w ramię. Obdarowałam go solidnym kopniakiem w brzuch i na moje szczęście  mnie puścił .
- Atak z zaskoczenia tatku. – Puściłam do niego oczko i wyciągnęłam dłoń za znak pokoju. Przyjął mój gest i ręką poczochrał moje włosy.
- Łowcy do domu ! Obiad ! – Zawołała nas moja matka przez okno.
- Ścigamy się ? – Zaproponowałam szyderczo. Kiwnął głową i już ruszył, a ja za nim. Deptałam mu po piętach, ale i tak był ode mnie szybszy. Dosłownie otworzył drzwi jednym kopnięciem i zniknął mi z oczu. Gdy weszłam do naszej kuchni, on już siedział wygodnie przy stole patrząc się na mnie wyśmiewająco.
- Nie ta liga młoda. – Moja mama zaśmiała się. Wstał i obdarzył ją czułym pocałunkiem w policzek. – Co na obiad moja mała wróżko ? – Zapytał.
- Placki ziemniaczane – Odpowiedziała mu z uśmiechem. – Eleanor, zawołaj brata na obiad. – Wstałam i pobiegłam schodami na górę. Otworzyłam drzwi do jego pokoju i wskoczyłam na jego łóżku jednocześnie strasząc go.
- Znowu grasz w te swoje marne gry ? – Felix spojrzał się na mnie ponuro i zdjął słuchawki z uszu. – One Ci nie pomogą ochronić się przed demonami.
- Pomagają się zrelaksować smarkulo. – Pokazał mi język.
- Jestem tylko rok młodsza od Ciebie. – Skrzyżowałam ręce na piersi. – I tak w ogóle mama woła Cię na obiad. – Zrzucił mnie z łóżka i zaczął się śmiać.
- Oferma. – Następnie wyszedł z pokoju, a ja za nim.
Siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się plackami. Byliśmy jedną, wielką i szczęśliwą rodziną.
- Przygotowaliście się na jutrzejszy wyjazd ?  - Zapytała mama. Ja kiwnęła głową, a brat siedział w milczeniu. – Felix ?
- Tak. – Powiedział marnie.
- Nie mogę się doczekać aż zobaczę Leo. – Cieszyłam się, bo nie widziałam go całe wakacje. Był wampirem i był na czwartym roku, tak jak i Felix.
- A ja Kathy. – Rozmarzył się mój brat.
- Przestań. To zwykła podła jędza, a poza tym z nią nie jesteś. – Przewróciłam oczami. Ona była wiedźmą, z którą rywalizowałam odkąd pamiętam.
- Daj chłopakowi pomarzyć. – Wtrącił się tata. O mało co nie zakrztusiłam się jedzeniem ze śmiechu. Felix natomiast się obraził i poszedł do pokoju. – Ah te młodzieńcze hormony. – Skomentował zachowanie mojego brata.
- Tato, mam pytanie. -  Oświadczyłam. Mama spojrzała się podejrzliwie, a ojciec kiwnął głową na znak, że słucha. – Odwieziesz nas do Akademii ?
- Nie ma sprawy. Mama i ja z przyjemnością to zrobimy córko. – Chwycił mnie za rękę i posłał mi ciepły uśmiech. – Martha zadzwoń do Alana żeby po nich nie przyjeżdżali. – Poprosił mamę, a ona spełniła jego prośbę i poszła zadzwonić.
Po obiedzie tata trenowałam z Felixem, a ja pomagałam mamie  zrobić porządki. Ona zmywała naczynia, natomiast moją rolą było ich wycieranie. Gdy spojrzałam na jej minę wiedziałam, że nie ma dobrego humoru.
- Co Cię trapi mamo ? – Spytałam.
- Ojciec jutro jedzie na polowanie znowu. – Westchnęła. Nazwa Łowcy Demonów sama wskazywała na czym polegała. Trzeba było się ich pozbyć, poznieważasz zagrażali całej powierzchni ziemi. A moja rasa była do tego szkolona i przygotowywana. Było to jednak niebezpieczne, gdyż demony byli cholernie sprytni, przebiegli i silni. Tylko łowcy są w stanie ich pokonać w walce.  Jesteśmy po stokroć silniejsi i sprawni fizycznie od zwykłych ludzi.
- Wiesz o tym, że takie jest los wszystkich los Łowców. – Dotknęłam ramienia swojej rodzicielki  by móc dodać jej otuchy.- Mój będzie taki sam. Codziennie będę ryzykować życie, byś mogła być bezpieczna.
- To rodzice są od tego by chronić dzieci, a nie na odwrót. – Popłynęła  łza z jej oczu. – Tak mi przykro, że nasza rodzina musi chronić całe społeczeństwo. – Przytuliłam ją. Moja mama była wróżką, a one z natury są wrażliwe i opiekuńcze. Są najpiękniejsi ze wszystkich i rzucają się w oczy swoją dobrocią wobec innych.
- Kocham Cię mamo. – Szepnęłam.
- Też Cię kocham Eleanor.  – Ucałowała moje czoło.
 Skończyłyśmy zmywać naczynia i poszłyśmy obserwować trening chłopców. Felix miał sparing, na którym ponosił totalną klęskę .Patrząc na tatę w ogóle się nie zmęczył, a mój brat był spocony jak  osioł. Śmiałam się widząc go w takim stanie, a mama krzyczała by mu krzywdy nie zrobił. Było to cholernie śmieszne. Sparing skończył się kiedy Felix został znokautowany przez kopnięcie z pół obrotu, które było dość potężne.
- Twoja siostra dzisiaj przynajmniej mnie powaliła. – Obdarzył syna kuksańcem.
- Wypraszam sobie. Ja po prostu nie mam dzisiaj humoru. – Parsknął.
- W Akademii dadzą Ci większe lanie niż ja. – Stwierdził.
- No nie wiem czy się da. – Zażartował.
Kiedy zrobiło się już ciemno wszyscy szykowaliśmy się do spania.  Ja żartowałam sobie z Felixa, że jest bardziej babski niż ja, a on tłumaczył mi, że jak przyjdzie do wspólnego sparingu to nie będę mogła chodzić przez tydzień. Mama sprawdzała nam walizki czy aby na pewno niczego nie zapomnieliśmy, a tata przygotowywał się do jutrzejszego polowania.
Już jutro miałam rozpocząć czwarty rok nauki w Mistycznej Akademii. Nie mogłam się doczekać.
~~~

Zachęcam do komentowania i opinii. Chce wiedzieć co sądzicie o Mistycznej Akademii. Pozdrawiam Wakako. ; )))
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony
 BOHATEROWIE :


Eleanor | Lowca 


Carolyne | Lowca 


Rose | Prorok 


Kathy | Czarownica 


Alice | Wróżka 


Lucy | Wilkolak 


Simon | Lowca 


Leo | Wampir


Nicholaus | Lowca 


Tony | Lowca 


Felix | Lowca 


Peter | Duch 



























Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

czwartek, 21 lutego 2013

Prolog - " Mistyczna Akademia "


Prolog
Nadszedł czas na otworzenie Mistycznej Akademii. Miejsce dla osób, które nie są zwykłymi ludźmi. Miejsce dla wampirów, wilkołaków, magów, duchów, proroków, syren, łowców demonów, wróżek, medium, zmiennokształtnych i innych mistycznych stworzeń. Wszyscy czekali aż sam dyrektor Alan Abajew przetnie symbolowo czerwoną tasiemkę. On sam  był ukraińskim wampirem, który wpadł na pomysł zjednoczenia istot, którzy inni znają tylko z mitów i bajek. Jednak głównym jego celem była chęć ochrony przed demonami. Najgorszymi z najgorszych. Karmili się energią życiową innych, ale społeczeństwo mityczne było dla nich głównym dodatkiem sił. Dyrektor spojrzał na pierwszych uczniów, ich rodziców, nauczycieli i łowców, którzy mieli zajmować się ochroną szkoły. Wyczekiwali na chwilę przecięcia taśmy.
- Ogłaszam, że wszech i wobec Mistyczna Akademia w dniu dzisiejszym zostaje oficjalnie otwarta ! – Krzyknął z całej siły, a jednocześnie przeciął nożyczkami wstążkę. Wszyscy  zaczęli klaskać i wydawać okrzyki radości.  – Cieszę się , że  tak wielka ilość młodych istot zechciała uczęszczać do Akademii.  Macie moje słowo, że nic wam nie grozi ze strony demonów ! - 
Krzyczeli i klaskali tak, że jego zmarła dusza skakała z radości. Dyrektor Abajew należał do wampirów z dobrymi intencjami. Przez całe trzysta lat swojego życia nigdy nie skrzywdził żywego człowieka. Żywił się zwierzęcą krwią, a dzięki temu miał mniejsze wyrzuty sumienia. Kochał czas kiedy stawał się niebezpiecznym drapieżnikiem, kiedy biegał w tak niewiarygodnym tępię ledwie zauważalnym dla istot śmiertelnych czuł , że żyje nawet jeśli nie było to prawdą.  Alan jest bardzo szanowanym wampirem. Każdy kto miał choć trochę rozsądku w głowię wiedział, że z nim się nie zadziera. Zazwyczaj nie robił nic złego, ale jeśli ktoś mu porządnie zalazł za skórę był bardzo konsekwentny i nie znał litości.  Rzecz jasna sam nikomu krzywdy nie robił, bo miał tak zwanych sługusów. Były to ogry i cyklopy, istoty od brudnej roboty.
Zaczęła się uczta z okazji otwarcia. Było niezliczenie wiele stołów po dziesięć miejsc przy każdym .Dyrektor siedział obok swojej żony Agnes, która była wróżką. Stanowili idealną parę. Kobieta była akurat w pierwszym miesiącu ciąży. Po drugiej stronie Alana siedziało świeżę małżeństwo – Martha i Oscar. Wróżka, która była siostrą jego żony i jej mąż – łowca. Resztę miejsc zajmowali nauczyciele.
- Doprawdy Alanie, ta akademia jest cudowna ! – Podniecała się Martha. – Nasze dzieci będą tutaj uczęszczać. – Uśmiechnęła się do dyrektora, a następnie chwyciła Oscara za rękę i pocałowała w policzek.
- Miło mi to słyszeć moja droga. – Podziękował z klasą Alan.  – Jednak bez wsparcia Agnes nie byłoby nas tu dzisiaj. – Obdarzył swoją żonę szerokim i pełnym miłości uśmiechem. – I oczywiście naszemu dziecku. – Pogłaskał brzuch swojej towarzyszce życia.
- Może powinienem sprawdzić czy żadne demony nie chcą się wkraść. – Zaproponował poważnie Oscar. Martha była wyraźnie niezadowolona jego wyznaniem.
- Ależ kochanie, dzisiaj masz wolne i jesteś gościem u Alana. – Westchnęła.
- Twoja żona ma racje. – Przytaknęła Agnes. – Twoi towarzysze poradzą sobie jeden dzień bez Ciebie.
- Macie racje. Taki nawyk. – Wydobył się na nieśmiały uśmiech. – Alanie, będziesz może czegoś uczył ? – Zapytał chcąc zmienić temat.
- Owszem mój przyjacielu. – Chwycił kielich z winem i wziął małego łyka, po chwili odkładając go na swoje miejsce. – Będę nauczał historii.
- Można się było domyśleć. W końcu to Twój konik. – Odezwała się Martha. – A Ty Agnes ?
- Najnormalniejsza matematyka. – Zaśmiała się. – Nawet mistyczne istoty myszą umieć liczyć.
- Święta racja. – Zauważył Oscar. Spojrzał na zegarek . – Musimy powoli wracać.
- Już ? – Zasmuciła się.
- Moja matka przyjeżdża. Muszę odebrać ją z lotniska. – Odpowiedział jak gdyby nigdy nic. – No nic.  -  Sapnął i wstał. – Było bardzo miło, ale nie wszystko trwa wiecznie.
- Dyskutowałbym Oscarze. – Uśmiechnął się szyderczo Alan. – No nic. Było mi bardzo miło mogąc was gościć. – Podał rękę łowcowi i ucałował szwagierkę. – Do zobaczenia następnym razem moi drodzy.
- Żegnajcie. – Pożegnali się.
Tak zakończyła się uczta. Uczniowie rozeszli się do swoich pokoi, rodzice już zaczynali tęsknić, ale wiedzieli, że ich dzieci są bezpieczne. Oficjalnie Mistyczna Akademia została otwarta, a ich wrota zapraszały wszystkie młode istoty.

~~~
Bardzo zachęcam do komentowania. Chce wiedzieć co sądzicie i licze na wasze szczere opinie ! ; ) 
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony
>