sobota, 30 marca 2013

7 rozdział


Rozdział 7
- Wyżej garda. – Poprawił mnie Simon. Moim zadaniem było po prostu uderzać w jego klatkę piersiową jak najmocniej, a następnie bronić się przed jego uderzeniami. – Lepiej. Chociaż i tak idealnie nie jest. – Trening przerwał nam jakiś blondyn w wieku Simona.
- Stary idziemy na piwo ? – Klepnął mojego trenera w plecy.
- Nicholas jestem zajęty. – Wskazał mnie dłonią. – Poza tym dzisiaj mam dyżur.
- Cześć, jestem Nicholas. – Przywitał się ze mną. – A ruda koleżaneczka jak się zwie ? – Puścił do mnie oczko.
- Eleanor. – Odpowiedział za mnie Simon. Westchnął głęboko i się roześmiał. – Jest uczennicą Akademii. Czwarty rok.
- Naprawdę ? – Zarumienił się blondyn. – Cholera, taka strata. A chłopaka masz droga Eleanor ? – Pocałował mnie w dłoń.
- Mam drogi Nicholasie. – Uśmiechnęłam się żartobliwie.
- Nie ma się co dziwić. – Zrobił smutną minę. – Może wybierzesz się z nami na małe piwo bezalkoholowe ?
- Nicholas przestań. – Rozkazał Simon. Po jego minie widać było, że jest zażenowany i jednocześnie wkurzony. – Przerwałeś nam trening.
- Mogę wam pomóc. Też w końcu jestem Łowcą Demonów. – Wyciągnął z płaszcza mały sztylet i podrzucił go wykonując jednocześnie salto w tył, a na końcu zwinnie go złapał i schował z powrotem do kieszeni.
- Koniec na dzisiaj. Wracaj do pokoju.
Warknął mój trener i wyszedł z sali. Spojrzałam się na niespodziewanego gościa i poszłam do szatni się przebrać.  Szukałam moich ubrań, ale nigdzie ich nie było. A w spodniach miałam telefon. Kopnęłam ścianę i wyszłam z pomieszczania podążając w stronę pokoju. Jednak kiedy na drzwiach od mojego pokoju wisiały rzeczy od razu domyśliłam się kto dopuścił się takiego czynu.
- Słaby kawał. – Powiedziałam sama do siebie.
Oczywiście musiała to być Kathy, bo tylko ona nie ma wyobraźni. Zabrałam ubrania i weszłam do pokoju gdzie siedziała pod oknem moja przyjaciółka. Cały czas dręczyło ją to, że Demon o mały włos jej nie zabił. Nie mogła znieść myśli, że ją pokonał. Usiadłam koło niej i ją przytuliłam.
- Jak się czujesz ? – Spytałam załamaną Carolyne .
- Lepiej. – Patrzyła się ślepo przez okno. – Nie rozumiem jak mogłam go nie rozpoznać. Ty byś go przecież rozpoznała w pierwszej sekundzie.
- To był Twój pierwszy kontakt z nim. Każdemu może się zdarzyć. Nie wiem czy nie zareagowałabym tak samo. – Obdarzyłam ją pocieszycielskim uśmiechem. – Chciałaś dobrze.
- Nie ważne. Nie nadaje się na Łowce. – Z jej oczu poleciała łza.
- Nie poddawaj się. Nie przeżyłabym takiej straty.
 Dziewczyna wstała i wyszła z pokoju bez słowa. Patrzyłam się na drzwi przez pewien czas. Kiedy wzięłam prysznic i ubrałam się w czyste rzeczy wyszłam na spacer. Znalazłam się przy fontannie i tam postanowiłam sobie usiąść i się zrelaksować. Usłyszałam czyjeś korki i nie wiadomo czemu się schowałam za drzewem.
- Akademia nie jest już tak bezpieczna jak kiedyś. – Powiedział nieznajomy mi głos.
- Trzeba wzmocnić straż. – Rozpoznałam wujka. – Żadnemu adeptowi nie może spaść włos z głowy.
- Ma się rozumieć panie Abajew.
- Ilu zginęło ? – Spytał, a ja na poczułam ciarki na plecach.
- Dwóch Łowców.
- Cholera jasna ! – Krzyknął dyrektor. – Nie chce słyszeć już o żadnej śmierci, chyba że Demonów. Ma się rozumieć ?! Nie macie informować o tym rodziców.
- Oczywiście panie Abajew.
- Możesz już iść.
To wszystko co usłyszałam, ale nie byłam z tego zadowolona. Poczekałam parę minut zanim wyszłam zza drzewa. Nie chciałam, by ktoś przyłapał mnie na podsłuchiwaniu. Wróciłam do fontanny i na niej po raz kolejny spoczęłam. Chciałam być sama. Przynajmniej na ten czas. Wpatrywałam się w swoje odbicie fontannie i zastanawiałam się jaka jestem naprawdę. Wpatrywałam się w odbicie atrakcyjnej rudej dziewczyny, która była córką Łowcy i Wróżki. Ulubienica tatusia, od której wymaga się więcej od Felixa. Ma być najlepsza i nie ma innej opcji. Nie może przecież nikogo zawieść, tak została wychowana. Wystraszył mnie Leo kiedy zobaczyłam jego odbicie. Niestety instynktownie kopnęłam go w krocze.
- Matko Leo ! Przepraszam, nie strasz mnie więcej. – Podbiegłam do mojego skulonego chłopaka. – Nic Ci nie jest ?
- Wszystko ok, ale boli mnie trochę przyrodzenie. – Trzymał się za jądra. Trochę za mocno go kopnęłam.  
- Nie trzeba było się zakradać. – Uśmiechnęłam się. – Twoją dziewczyną jest w końcu Łowca.
- Właśnie o tym sobie przypomniałem. – Zaśmiał się.  Wciągnął głęboko powietrze i usiadł. – Jak Ci minął dzień ?
- Okej. – Tyle miałam do powiedzenia. Postanowiłam informacje, które niedawno wyłapałam zostawić dla siebie.  – Boli jeszcze ?
- Już mniej. – Przytulił mnie. – Wiesz, że Cię kocham ?
- A wiesz, że ja Ciebie też ? – Pocałował mnie czule.  Przed nami wyskoczyła czarnowłosa kobieta z rogami. Szybko wstałam i zasłoniłam Leo ciałem.  Był to Demon. Uśmiechała się szyderczo i przyglądała mi się z rozbawieniem.
- Czego tu szukasz ? – Warknęłam.
- Rozrywki. – Zaśmiała się. – Liczę, że mi ją dostarczysz.
- Wynoś się za nim wezwę Łowców.
- Sama nim jesteś. – Zrobiła krok bliżej. Rzuciłam się na nią, ale ona była szybsza i zrobiła zgrabny unik. Znowu się śmiała. – Widać, że kadetka.
- Leo uciekaj do Akademii i wezwij Łowców. Ja się nią zajmę. - Rozkazałam przyglądając się wrogowi.
- Zajmiesz się mną mała smarkulo ?
Jej oczy kipiały złością i rozbawieniem. Pobiegła w moją stronę, a ja  szybko kopnęłam ją  w brzuch. Zachwiała się lekko, ale zaraz oddała mi tym samym, ale czułam , że mocniej. Pobiegła w stronę Leo. Wstałam szybko i chwyciłam ją za rękę rzucając ją za siebie. Wstała i spoglądała się na mnie rozłoszczona. Skoczyłam najwyżej jak się da i celowałam w jej kolano, ale ona chwyciła mnie za nogę i rzuciła w fontannę. Uderzyłam się w głowie i nie mogłam wstać. Chwyciłam się za nią i na dłoni zobaczyłam krew. Strasznie kręciło mi się w głowię. Czarnowłosa podeszła do mnie i chwyciła mnie za gardło jednocześnie mnie podnosząc. Jej usta rozszerzyły się i czułam, że wysysa ze mnie energię życiową. Widziałam jak ją w siebie wchłania. Powoli traciłam przytomność. Nagle wylądowałam znowu w wodzie. Usłyszałam krzyk Demona. To był Simon. Przyszedł mi  z pomocą i walczył z nią. Jednak ona uciekła, a on podszedł do mnie i wziął mnie swoje umięśnione ramiona.
- Nie pozwól jej uciec. – Wysapałam ledwo.
- Krwawisz. – Patrzył się na mnie zatroskany.
- Goń ją, ona jest ważniejsza. – Próbowałam zejść, ale on trzymał mnie mocno.
- Wcale nie. – Spojrzałam się w jego oczy i ostatnie co pamiętam to jego słowa. – Dobra dziewczynka.

~~~~~
Koniec. Jeśli sie wam podobało zostawcie po sobie komentarz. Każdy komentarz od was jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ! ; ))) 
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

wtorek, 19 marca 2013

6 rozdzial


Rozdział 6
Skończyły się lekcję, a moje myśli cały czas krążyły przy tych biednych ofiarach. Czułam, że te numerki na czołach i różne pochodzenie miały jakieś znaczenie. Tylko nie wiedziałam jakie i to mnie denerwowało. Numer jeden to Francja, drugi to Rosja, trzeci to Niemcy, a czwarty…  Norwegia. Biedny mały chłopiec skończył swój żywot w tak krótkim czasie. Śmierć dziecka bardziej boli niż śmierć dorosłej osoby. Normalne jest to, że człowiek dorosły umiera i to dzieci chowają rodziców. Jednak nienormalne jest to, że rodzice chowają dzieci. Tak nie powinno być. Nie skończyły szkoły, nie przeżyli nastoletniej miłości, nie pracowali, nie założyły rodziny… Przeżyły tylko zbyt krótki okres dzieciństwa i nie zasmakowali życia. Czym jest się starszym, tym bardziej jest się przygotowanym na śmierć. Jednak to przychodzi z czasem. Siedmioletnie dziecko nawet nie wie co to jest śmierć. Nie rozumie tego, że jak się już jest starym to Pan Śmierci przychodzi po niego. Nawet nie myśli jak to wygląda. Nie wie co to są pierwiastki, potęgi, imiesłowy czy formanty słowotwórcze. Nie wie jak smakuje alkohol czy papieros, który będzie kusił w czasie nastoletniego buntu. Nic nie wie ! I się nie dowie… Moja nienawiść do Demonów pogłębiła się jeszcze bardziej. Po jakie licho skrzywdzili Edgara ?! Owszem. Nie znałam chłopca, ale co z tego ? Dziecko powinno bawić się w piaskownicy, a nie spać w piasku. Gdybym mogła go w jakikolwiek sposób uratować. Zrobiłabym to. Jestem Łowcą Demonów i moim obowiązkiem jest chronić ludzi i nie tylko przed Demonami. Moje rozmyślania przerwał mi Leo.
- Witaj piękna. – Obdarował mnie czułym pocałunkiem w policzek. Spojrzał się na mój wyraz starzy i od razu wyczuł, że coś jest nie halo. – Co się stało ?
- Myślę o tych morderstwach. Wydaje mi się, że była to tak jakby wiadomość. – Dumałam dalej. – Wiesz, przepowiednia tego co ma zajść.
- Na przykład czego ? – Spojrzał się w jego ciekawe oczy, które z każdym to dniem pokazywały mi jak bardzo Leo mnie kocha.
- Czegoś wielkiego i niebezpiecznego. Pomyślmy… A jeśli to wskazówki ? Numerem jeden była Francja. – Zrobiłam krótką przerwę. – Może to tam Łowcy powinni zacząć…
- Nic z tego nie rozumiem. – Stwierdził wampir. – Co oni chcą nam pokazać ?
- Chcą nam udowodnić, że Łowcy nie są już dla nich zagrożeniem. – Spuściłam głowę. Postanowiłam zmienić temat, ponieważ myśl, że role by miały się odwrócić, przyprawiała mnie o zawroty głowy. – Jak Ci minął dzień ?
- Miałem dzisiaj lekcję jeździectwa. – Zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech. – Twojego braciszka powalił koń. – Zaśmiałam się. Wyobraziłam sobie jak potężny rumak przewraca Felixa na ziemię. Zrobiło mi się od razu weselej.
- Wiesz, że odkąd tu wróciłam ani razu nie spotkałam Kathy ? – Zauważyłam i nie żebym za nią tęskniła. Wręcz na odwrót. Cieszyłam się z tego.
- Ja niestety nie miałem takiego szczęścia. – Zrobił smutną minkę. – Stwierdziła, że jestem zdesperowanym pajacem szukającym pocieszenia u rudej dzikuski.
 Zaśmiałam się. Wtuliłam się w mojego chłopaka i wciągnęłam powietrze. Nie użyliśmy więcej słów, nie było to nam potrzebne. Cieszyliśmy się swoją obecnością i to nam starczyło. Jego dotyk przywracał mi spokój i pozwalał na chwile zapomnienia. Nie myślałam o niczym złym. Był tylko on i ja. Leo czule głaskał moje włosy. Wspominałam dzień, w którym się poznaliśmy. Ledwo zaczęłam uczęszczać do tej Akademii, a on już mi podpadł. W stołówce przypadkiem wylał na mnie zwierzęcą krew i pamiętam, że mu przywaliłam w nos. Przepraszał mnie za każdym razem kiedy na siebie wpadaliśmy, aż w końcu postanowiłam mu wybaczyć i się z nim zaprzyjaźniłam. Stworzyliśmy naszą paczkę i dopiero na w drugim semestrze trzeciego roku postanowiliśmy ze sobą być. Nigdy nie żałowałam podjętej decyzji. Zawsze mogłam na niego liczyć i nigdy mnie nie zawiódł. Darze go takimi uczuciami, że nie da się tego opisać. Niektóre rzeczy lepiej udowodnić, uczynki, swoboda, zaufanie,  nawet milczenie powiedzą więcej niż słowa.
Naszą sielankę przerwała Carolyne. Wparowała do pokoju jakby zobaczyła ducha, była cała przestraszona. Odsunęłam się od Leo i podbiegłam do przyjaciółki.
- Co się stało ? – Zapytałam zmartwiona.
- Widziałam demona. – Wysapała. – Rozmawiałam z Peterem w ogrodzie i zauważyliśmy za murem właśnie jego. Na początku myślałam, że to zwykły człowiek. Przyglądał się nam z ponurym uśmieszkiem. Wyglądał na głodnego więc podeszłam do muru i zapytałam się czy czegoś mu nie potrzeba. – Zrobiła krótką przerwę, by mogła zaczerpnąć trochę powietrza. – Odpowiedział mi, że owszem i chciał bym do niego podeszła. Zrobiłabym to gdyby nie Peter. Zawołał Łowców i ten zaczął uciekać. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mogłabym nie żyć.
- Carolyne, przecież uczyli nas jak można rozpoznać Demona. – Popatrzyłam się na nią.
- Wiem, wiem, ale  nie miał na twarzy tatuaży i założone miał rękawiczki. – Do pokoju wszedł Peter.
- Miał małe rogi, które przegapiłaś. – Wtrącił się.
- Nieważne – Skomentowałam. – Czego on chciał ?
- Prawdopodobnie Carolyne. – Stwierdził Leo. – Chciał ją wywabić za mur.
- Zaraz mam się wstawić u dyrektora. Pójdziesz ze mną  ? – Poprosiła. Ja kiwnęłam głową i wyszłyśmy z pokoju.
Ostrożnie zapukałyśmy i otworzyłyśmy drzwi. Szybko weszłyśmy. Moja przyjaciółka usiadła, a ja stałam przy jej fotelu.
- Powiedz mi … - Zaczął wujek ściągając okulary. – Jak on wyglądał ?
- Był wysokim blondynem i zamaskował swoje tatuaże. – Odpowiedziała posłusznie.
- A coś więcej ? Co robił ?
- Przyglądał się i chciał bym wyszła z mur. – Skubała paznokcie z stresu, a ja położyłam dłoń na jej ramieniu, by dodać jej otuchy. – Powstrzymał mnie Peter.
- Ok. Co dalej ? – Nie dawał Carolyne spokoju. – Nie miał rogów ?
- Miał, ale ja ich nie zauważyłam. – Widziałam jak po jej czole spływa kropla potu. – Nie wiem jak to się stało panie dyrektorze, naprawdę.
- Wiesz co by się mogło stać gdybyś wyszła za mury Akademii ? – Wstał z fotelu wujek.  – Jeśli uważałaś na lekcji to powinnaś wiedzieć, że wyssaliby z Ciebie całą energie życiową i byłoby po Tobie. – Naciskał. – Chcesz być Łowcą Demonów, prawda ? – Kiwała nerwowo głową przestraszona. – To jak mogłaś przeoczyć rogi ?! – Podniósł głos.
- To był jej pierwszy kontakt z Demonem. – Stanęłam w obronie Carolyne. – Nie była na to przygotowana.
- Duch go rozpoznał, a Łowca nie. – Zaśmiał  się. Miałam wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchał. – Zawiodłem się na Tobie młoda panno.
- Wuju daj jej spokój ! Przecież nic się nie stało !
- Ale mogło ! – Zwrócił się do mnie. – To jest karygodne, by nie zauważyć rogów demona !
- Każdemu się może zdarzyć. Nikt nie jest idealny ! – Krzyknęłam.
- Ale Łowca Demonów musi być, bo od niego zależy życie wszystkich istot. – Już się nie odezwałam. Nie było sensu. – Możecie wyjść, ale ostrzegam młoda panno. To było ostatni raz .
- Oczywiście dyrektorze. – Skłoniła się i wyszła , a ja za nią.
Przytrzymywałam jej ramię. Dziewczyna była strasznie załamana po słowach mojego wuja. Pewnie gdybym to ja była na jej miejscu nie byłabym nic lepsza. Upokorzył ją. Poszłyśmy prosto do pokoju. Dochodził czas kolacja, ale Carolyne nie miała ochoty nic jeść, a ja wręcz przeciwnie. Burczało mi w brzuchu. Obiecałam, że zjem i szybko wrócę.
Podążyłam szybko do jadalni i przysiadłam się do przyjaciół.
- Jak Carolyne ? – Zapytał Felix.
- Załamany po wizycie u wujka. – Westchnęłam nakładając masło na chleb.
- Aż tak źle ? – Popatrzyłam się na niego poważnie. – Cały on.
- Rozmawiałem z Łowcą. – Powiedział Peter. – Podobno wyjścia maja być znowu ograniczone.
- Jak my jeszcze się nawet na żadne nie wybraliśmy. – Oburzyła się Lucy. – Trzeba to wykorzystać.
- Może za tydzień ? – Zaproponowała Rose.
- Ciekawe kogo nam przydzielą… - Rozmyślałam Tony. – Bo samych nas nie puszczą. I pewnie dla naszej grupy jednego nam nie dadzą.
- Mógłbyś chodź raz wyłączyć swój mózg. – Uśmiechnęła się do niego Alice. – Może poznacie Carola ? – Widać, że Tony’emu nie przypadła ta propozycja do gustu. Samo imię CAROL przyprawiało go o bul głowy.
- Można. – Przyjęłam pomysł Alice. Zjadłam chleb i wzięłam się za parówkę. – Przy okazji kupi się coś na bal powitalny. – Zawsze aby przywitać uczniów urządzano bal, a ja nie miałam jeszcze sukienki.
- A my pójdziemy w tym czasie do salonu gier. – Rozmarzył się Felix.
- Nie ma tak ! – Krzyknęłam. – Pójdziecie z nami, a do salonu wybierzemy się wszyscy. Muszę Cis kopać tyłek w rzutach do kosza braciszku.
- Ty mnie ? Błagam Cię !
- Felix, nawet konie są od Ciebie lepsze. – Cały stolik się zaśmiał, a on strzelił buraka. Najadłam  się i wróciłam do pokoju. 

~~~~~
Komentujcie i licze na wasze  opinie ;)
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

sobota, 16 marca 2013

5 rozdział


Rozdział 5
Miałam właśnie lekcje pływania z Nathalie, właśnie z tą, która nas przyłapała na spożywaniu alkoholu. Ja, Carolyne i Rose uważnie słuchałyśmy tego co kobieta nam chciała przekazać. Nathalie była wampirem i była w porządku. Jednak jeśli chodzi o lekcje była strasznie wymagająca.  Nie znam osoby, która byłaby od niej lepsza w tej dziedzinie. Nie licząc oczywiście syren. Są to w końcu wodne stworzenia, ale zdarzały się przypadki gdzie nawet Nathalie była od nich lepsza.  W trójkę stałyśmy i czekałyśmy na pierwsze polecenie.
- Na rozgrzewkę osiem basenów dowolnym stylem. – Spojrzała się na grupę.  – No ? Na co jeszcze czekacie ? Na oklaski ? Do roboty !
 Krzyknęła, a ja szybko wskoczyłam na główkę i płynęłam kraulem.  Skończyłam pierwszy basen i odepchnęłam się stopami o ścianę i zaczęłam drugi. Słyszałam jak nauczycielka każe nam przyśpieszyć. Tak jak chciała przyśpieszyłam. W krótkim czasie skończyłam rozgrzewkę.
- Bardzo dobrze Eleanor, ale i tak za wolno. – Skomentowała Nathalie.
Co prawda byłam pierwsza, ale i tak za wolna. Usiadłam na ławce i czekałam aż reszta skończy. Na szczęście nie musiałam długo czekać.
- Teraz każdy z was po dwadzieścia razy wskakuje i wyskakuje z basenu. Macie na to – Spojrzała się na zegarek. – Czterdzieści sekund. – Wszyscy ustawiliśmy się na swoich miejscach i czekaliśmy na polecenie. – Start !
Krzyknęła, a ja tak jak potrafiłam wskakiwałam i wyskakiwałam z basenu. Po lekcji pływania przyszedł czas na matematykę z ciotką Agnes.  Siedziałam klasycznie z Carolyne. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym z czego co jakiś czas upominała nas nauczycielka.
- Jeszcze raz was upomnę i dostaniecie jedynkę za nieuważanie na lekcji. – Zagroziła. Kiwnęłyśmy tylko głową ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Oczywiście pani Abajew . – Odezwała się Carolyne. – Będziemy już grzeczne.
- Zobaczymy. – Odpowiedziała lekceważąco.  – Eleanor ile to będzie ? – Spojrzałam się na tablice i w głowię natychmiast pojawił mi się wynik.
- Siedemnaście. – Odpowiedziałam uśmiechając się do cioci.
- Dobrze. – Wróciła do tłumaczenia tematu. Ja i przyjaciółka wróciłyśmy do dalszej rozmowy.
Zaraz po dzwonku udałyśmy się na lunch. Przy stoliku jak zwykle zasiadłam ja z moją współlokatorką, Rose, Lucy, Tony, Leo, Alice, mój brat i Peter. Byliśmy zgraną paczką i jak już mówiłam – każdy w kimś się podkochiwał.
- Słyszeliście o tych morderstwach ? – Zaczął temat Tony. Przyznam, że mnie zaintrygował.
- Jakich morderstwach ? – Uprzedziła mnie Alice. Zrobiła przerażoną minę jak to wróżki.
- Wczoraj Łowcy znaleźli cztery osoby. – Odpowiedział. – Byli przymocowani do drzew i każdy z nich na czole miał wyryty numerek. – Zrobił krótką pauzę. Wyobraziłam sobie jak to wyglądało i zrobiło mi się niedobrze. – Najgorsze jest to, że byli zwykłymi ludźmi. I nie mieli w sobie ani grama energii życiowej.
- Demony. – Stwierdził fakt mój brat. – Gdzie ich znaleźli ? – Zapytał.
- Zaledwie parę kilometrów od naszej Akademii. – Westchnął.
- Wuj miał race. – Odezwałam się. – Demony są coraz bardziej potężniejsze skoro odważyli się zrobić coś takiego w miejscu, gdzie roi się od Łowców.
- Wiadomo cos o tych ludziach ? – Dopytywał się Leo.
- Nie pochodzili z Crawley. Pierwsza kobieta nazywała się Suzanne De Fines i pochodziła z Francji. Miała 34 lata i na czole widniał numer jeden.
- Nie była nawet z Anglii. – Zauważyłam.
- To nie wszystko. Numer dwa na czole miał niejaki Nikolaj Popow. Był z Rosji i miał 26 lat. – Alica miała już łzy w oczach. Nie lubiła takich sytuacji. Nie lubiła jak w ogóle komuś działa się krzywda. - Numerem trzy była Eva Kisch z Niemiec. Miała 42 lata. – Spojrzał się teraz na wszystkich i spuścił głowę. – Czwórka przypadła na siedmioletniego Edgara Larsena z Norwegii.
- Bydlaki ! – Oburzyła się Lucy.
- Skąd to wiesz ? – Spytałam się Tony ‘ego. Przeraził mnie ten cały numer cztery. Jak można było zabić małe dziecko ?!
- Podsłuchałem rozmowę łowców. Zdawali akurat raport dyrektorowi.
- Po co to zrobili … - Płakała moja kuzynka. Przytuliłam ją starając się jakoś uspokoić jej emocje.
- Musieli mieć w tym jakiś interes. – Wtrącił Peter. – Te numerki na czołach muszą coś oznaczać.  No bo po co by je … nie wiem nawet jak to nazwać. Skrobali ?
- Może teraz chcą je oznaczyć. Pokazać Łowcą ile osób zamordowali. – Odezwała się po raz pierwszy Carolyne.
- To nie ma sensu. Gdyby tak było nie zostawiliby ich tak blisko Akademii. Po co by mieli ryzykować ? – Felix miał racje. – W tym musi być coś większego. - Spojrzałam się na Rose.
- Nie miałaś jakiejś wizji ? – Wbiła we mnie wzrok. Wiedziałam co to znaczy.
- Pokazywały mi się flagi Francji, Rosji, Niemiec i Norwegii oraz czwórka ludzi. – Pokiwała głową. - Nie wiedziałam co to znaczy. Teraz wiem, że chodziło o morderstwa.
Wszyscy zamilkli. Nikt nie chciał się odezwać. Ciszę przerwał dzwonek oznaczający koniec lunchu. Postanowiłam na dzisiaj zakończyć lekcję i pójść na dach szkoły. Zawsze tam chodziłam by uwolnić się od rzeczywistości. Mogłam tam spokojnie podumać i zrelaksować się. Wyobrażałam sobie tych nieszczęsnych ludzi, którzy zostali schwytani przez Demonów. Nie rozumiałam jak można było być tak bezdusznym. Zaśmiałam się kpiąco. Przecież oni właśnie nie mieli dusz. Zastanawiałam się czy istniał jakiś dobry Demon. No bo czemu nie ? Zawsze były jakieś wyjątki. Tylko gdyby mieli jeszcze serca… Lecz czy czują ? Osobiście nie miałam do czynienia z żadnym z nich i bałam się jak będzie wyglądać moje pierwsze spotkanie. Jeśli dam plamę i mnie zabije ? Nawet nie chciałam o tym myśleć. Umrzeć z myślą, że zawiodłam ojca ? Nigdy. Dałabym rade. W walce nie powinno być żadnych wątpliwości. Bo jeśli je masz to najnormalniej w świecie zginiesz. Niby nic, a jednak.
- Czy Ty czasem nie masz lekcji ? – Usłyszałam męski głos za plecami. Natychmiast się odwróciłam i wstałam. Simon. Cholera.
- Owszem. – Ujrzałam na jego twarzy błysk rozbawienia. – A Ty warty ? – Strzelałam.
- Owszem. – Odpowiedział tak jak ja. – I jak widać na warcie znalazłem Ciebie na dachu podczas gdy powinnaś byś na zajęciach.
- I co ? Poślesz mnie do dyrektora ? – Syknęłam. – Dołoży mi więcej treningów z Tobą. Straszne. - Przewróciłam oczami.
- Przestań marudzić. Twój wujek chce dla Ciebie dobrze.
- Skąd wiesz, że jestem z nim spokrewniona ?
- Od niego. Zagroził mi, że jeśli nie zajmę się Tobą odpowiednio to pożałuje. – Zaśmiałam się. – No poważnie.
- Więc co ze mną zrobisz ? – Zapytałam przypominając mu, że złapał mnie na wagarach.
- Jeśli Cię zaprowadzę na lekcje to i tak uciekniesz, prawda ? – Kiwnęłam głową uśmiechając się szyderczo. – To posiedzę sobie z Tobą. – Spojrzałam się na niego z nutką kpiny.
- Nie powinieneś pracować ?
- Mam warte akurat na dachu. – Westchnęłam, a on się roześmiał.
- To prawda co się stało ? – Zmieniłam temat. Simon doskonale wiedział o co mi chodzi. Zaskoczyłam go jednak tym, że wiedziałam o morderstwach.
- Niestety. – Odwrócił wzrok. Nie pytał nawet skąd posiadam taką wiedze. – Sam ich znalazłem. – Ścisnął palce uspokajając się.
- To musiał być straszny widok. – Nie wiem czemu, ale miałam go ochotę przytulić.  Powstrzymałam się jednak w ostatniej chwili. Skarciłam się nawet w myślach, że przyszło mi do głowy coś takiego.
- I był. – Spojrzał się mi w oczy.
- Jesteśmy tu bezpieczni ? – Musiałam zadać te pytanie.
- Nie masz się czego bać. – Posłał mi ciepły uśmiech. – Przy mnie nic Ci nie grozi.
- Nie o siebie się martwię. – Skomentowałam. Położyłam mu dłoń na ramieniu. – Martwię się o was. Skoro Demony rosną w siłę to nie jesteście bezpieczni. – Westchnęłam. – Wracam na lekcję. Widzimy się jutro, prawda ? – Kiwnął głową. Uśmiechnęłam się na pożegnanie i wróciłam na lekcję. 



~~~~

Komentujcie. Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy ; ))
Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony

poniedziałek, 11 marca 2013

4 rozdział

Rozdział 4
- Eleanor, wstawaj. – Usłyszałam głos przyjaciółki. Otworzyłam ciężko oczy  spojrzałam na nią nienawistnie. – Dyrektor kazał Ci przekazać, że masz się wstawić jednak na 6.
- Jeszcze 5 minut. – Poprosiłam zakrywając się kołdrą.
- Za pół godziny jest 6. – Oznajmiła, a ja szybko wstałam.
- Już ? Tak w ogóle to czemu Ty nie śpisz ? – Spytałam ciekawa. Bo w końcu ona ma jeszcze dobrą godzinę snu. Podeszłam do szafy i chwyciłam strój sportowy.
- Bo wiedziałam, że inaczej nie wstaniesz na czas.- Uśmiechnęła się. – I miałam racje. – Puściła do mnie oczko, a ja pokazałam jej język.
- Bardzo śmieszne.
 Skomentowałam tylko i wbiegłam pod prysznic. Spięłam włosy i swoje nagie ciało polałam gorąca wodą. Opłukałam się szybko, namydliłam i spłukałam. Szybkim ruchem wytarłam się i ubrałam. Podeszłam do umywalki i umyłam zęby, a potem twarz. Makijaż nie było warto robić na trening o poranku, bo prędzej czy później zamiast na oczach byłby na całej twarzy i wyglądałabym jak jakiś szczur. Użyłam jeszcze dezodorantu i twarz posmarował kremem. Wchodząc do pokoju zobaczyłam, że Carolyn się rozciąga.
- To ja mam trening czy ty w końcu ? – Zażartowałam.
- Wole być przygotowana na każdą sytuacje Eleanor. – Cięta riposta, pomyślałam i uśmiechnęłam się.
Rzuciłam się na nią z zaskoczenia, a ona wkurzona próbowała rzucić mną o ścianę. Na jej nieszczęście byłam sprawniejsza fizycznie i silniejsza więc tylko ją przytrzymałam i udałam, że obcinam jej głowę.
- Idź już, bo się spóźnisz. – Spojrzałam na zegarek i zostało mi 5 minut.
- O cholera. – Krzyknęłam i poleciałam do sali treningowej.
Przebiegłam całe skrzydło i jednym kopniakiem otworzyłam drzwi.
- Jestem ! – Oznajmiłam głośno na oślep. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nikogo nie widziałam. – Jest tu ktoś ? – Spytałam słysząc tylko słabe echo. Było jak dla mnie za cicho i to było podejrzanie niebezpiecznie. Mój umysł rozkazał mojemu ciału się skoncentrować i przygotować na nadchodzące COŚ. Zrobiłam kilka cichych kroków naprzód, a moje palce u rąk raz się ściskały, a raz rozchodziły gotowe do walki. – Przyszłam na trening ! – Krzyknęłam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi mocno wytężając słuch. Po moim czole poleciała jedna, mała kropla potu. Odwróciłam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu czyjejś obecności tak jak uczył mnie ojciec. Nagle poczułam czyjąś obecność za moimi plecami, ale kiedy już chciałam zaatakować obcy mnie wyprzedził i w jednej sekundzie znalazłam się jakieś dziesięć metrów dalej upadając bezpiecznie na moje kończyny. Wstałam i jednym skokiem rzuciłam się na napastnika, lecz ten chwycił mnie za ramiona i znowu mną rzucił o ścianę. Poczułam ból w plecach, ponieważ o nie się uderzyłam , jednakże szybko go zignorowałam i znowu stanęłam do walki. Mój przeciwnik był ode mnie wyższy o głowę i o wiele szerszy. Miał nade mną znaczną przewagę, ale do głowy wpadł mi pewien pomysł. Pobiegłam w jego kierunku i kiedy chciał mnie kopnąć ja prześlizgnęłam się pod jego kroczem i szybkim ruchem kopnęłam go w penisa. Zawahał się więc wskoczyłam na jego ramiona i dzięki porządnemu uściskowi na jego szyi teraz ja rzuciłam nim o ścianę.  – Słabo Ci idzie mój drogi. – Odezwałam się zasapana. Ten tylko uśmiechnął się łobuzersko i szybko znalazł się przede mną. Zanim zrobiłam unik, ten kolanem walnął mnie w brzuch i łokciem uderzył w udo. Zasyczałam z bólu i on na pożegnanie powalił mnie kopnięciem w biodro. Zsunęłam się na podłogę i chwyciłam się z bólu w cierpiące miejsce. Kiedy chciałam wstać i dalej walczyć ten przycisnął mnie do podłogi.
- I nie żyjesz. – Odezwał się i mnie puścił. – Myślałem, że będzie gorzej, ale super też nie jest. Czeka nas dużo pracy. – Powiedział. – Jestem Simon. – Posłał mi ciepły uśmiech i podał mi rękę chcąc pomóc mi wstać. Zmierzyłam go podejrzliwie i chwyciłam jego dłoń.
- Eleanor. – Przedstawiłam się. – Inaczej sobie Ciebie wyobrażałam. I przyznam, że pierwszy trening też nie był taki jak w mojej wyobraźni.
- Czyli jak ? – Zapytał ciekawy.
- Stary dziadek z zmarnowaną karierą. – Odpowiedział chytrze się uśmiechając. Dopiero teraz się mu dokładnie przyjrzałam i był młody oraz przystojny. Był brunetem o lekkim zaroście i szarych oczach . – Ile Ty masz lat ? – Spytałam ciekawa.
- 25. – Rozbawiłam go swoim pytaniem. – I dziadkiem w tym wieku raczej nie jestem .- Kiedy chciałam zrobić krok do tyłu mocno zabolała mnie kostka i wykrzywiłam twarz z bólu. Kiedy się o mało co nie przewróciłam Simon mnie przytrzymał w szczelnym uścisku. Czułam jego zapach, który nie wiem czemu mogłam wąchać godzinami. Spojrzałam się w jego oczy i szybko odwróciłam wzrok i zarumieniłam się. – Aż tak mocno Cię poturbowałem ? – Pokręcił głową i pomógł mi usiąść. – Pokaż tą kostkę. – Zrobiłam to co kazał potajemnie pogrążona w jego szarych oczach. Kiedy dotknął mnie swoimi opuszkami palców w kostkę znowu mnie zabolała i zasyczał cicho. – Skręciłaś ją. – Zauważył. Popatrzył się na mnie i w uśmiechu pokazał swoje białe zęby. – Muszę zapamiętać, że jesteś delikatną dziewczynką.
- Ja delikatna ? Uważaj co mówisz, bo jak Ci przyłożę… - Zaśmiał się, a mnie to wkurzało. – No i z czego się śmiejesz baranie ?! – Zupełnie zapomniałam, że jest moim nauczycielem i powinnam odnosić się do niego z szacunkiem. – Przepraszam trenerze.. – Upuściłam głowę ukrywając moje zdenerwowanie.
- Ostro. – Nie mógł się przestać śmiać. – Spokojnie wybaczam Twoje groźby i to, że nazwałaś mnie baranem. – Dalej się śmiał, a moja ręka chciała się przywitać się z jego twarzą. – Mów mi Simon, baran czy jak tam wolisz. – Poklepał mnie po ramieniu.
 - A może być matoł, palant i kretyn ?
- Jak wolisz. – Westchnął powoli przestając się śmiać. – Coś mi się zdaje, że nasze zajęcia nie będą nudne.  – Skomentował. Spojrzał się na mnie opiekuńczo. – Możesz wstać ? – Stanęłam na nodze i mimo tego, że jest skręcona postanowiłam wyłączyć ból i zacząć trening.
- Masz dla mnie coś ciekawego ? – Spytałam go z lekkim uśmiechem na twarzy. Spojrzał na moją kostkę i zdawało mi się, że na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- No to na początek piętnaście okrążeń. – Rozkazał, a ja to wykonałam.
***
Był już koniec dwugodzinnego treningu, a ja padałam z nóg. Następne spotkanie miałam mieć jutro o tej samej porze. Pomachałam Simonowi na pożegnanie i wyszłam. Podążyłam szybko do pokoju i wzięłam prysznic. Trwał on pięć minut, bo za pół godziny miałam mieć lekcje. Ubrałam czarne, poszarpane rajstopy, długi sweter, który był biały i do tego czarne oficerki. Włosy zostawił rozpuszczone i nałożyłam szybki makijaż.  Nałożyłam torbę na ramię i czekałam aż Carolyn będzie gotowa.
- Jak trening ? – Zapytała.
- Jestem padnięta, a dzisiaj mamy jeszcze zbiorowe ćwiczenia. – Westchnęłam zmęczona.
- A kto jest Twoim trenerem ?    
- Simon . – Przypomniałam sobie jego cudowne szare oczy.
- Ładny ? – Zaśmiałam się cicho. – Stary ?
- Ma 25 lat i jest przystojny. – Ona tylko zrobiła te wkurzające „uuu” i zaczęłam mi się przypatrywać. – Ej ! Ja mam chłopaka i poza tym on jest moim trenerem ! Uspokój się. – Rozkazałam, a ta tylko się śmiała. – Chodźmy na te cholerne lekcje. – Kiedy chciałam wyjść przypomniałam sobie, że mam skręconą kostkę i zasyczałam.
- Co Ci się stało ? – Zapytała zaniepokojona przyjaciółka.
- Skręciłam kostkę. Do jutra mi przejdzie. – Wzdrygnęłam ramionami. Ona tylko pokręciłam głową i podążyła na lekcje, a ja za nią.


~~~
Zachecam do komentowania !;)))

Szablon wykonała Rowindale dla Zaczarowane-Szablony
>