Rozdział 4
- Eleanor,
wstawaj. – Usłyszałam głos przyjaciółki. Otworzyłam ciężko oczy spojrzałam na nią nienawistnie. – Dyrektor kazał
Ci przekazać, że masz się wstawić jednak na 6.
- Jeszcze 5
minut. – Poprosiłam zakrywając się kołdrą.
- Za pół
godziny jest 6. – Oznajmiła, a ja szybko wstałam.
- Już ? Tak
w ogóle to czemu Ty nie śpisz ? – Spytałam ciekawa. Bo w końcu ona ma jeszcze
dobrą godzinę snu. Podeszłam do szafy i chwyciłam strój sportowy.
- Bo
wiedziałam, że inaczej nie wstaniesz na czas.- Uśmiechnęła się. – I miałam
racje. – Puściła do mnie oczko, a ja pokazałam jej język.
- Bardzo
śmieszne.
Skomentowałam tylko i wbiegłam pod prysznic.
Spięłam włosy i swoje nagie ciało polałam gorąca wodą. Opłukałam się szybko,
namydliłam i spłukałam. Szybkim ruchem wytarłam się i ubrałam. Podeszłam do
umywalki i umyłam zęby, a potem twarz. Makijaż nie było warto robić na trening
o poranku, bo prędzej czy później zamiast na oczach byłby na całej twarzy i
wyglądałabym jak jakiś szczur. Użyłam jeszcze dezodorantu i twarz posmarował
kremem. Wchodząc do pokoju zobaczyłam, że Carolyn się rozciąga.
- To ja mam
trening czy ty w końcu ? – Zażartowałam.
- Wole być
przygotowana na każdą sytuacje Eleanor. – Cięta riposta, pomyślałam i
uśmiechnęłam się.
Rzuciłam się
na nią z zaskoczenia, a ona wkurzona próbowała rzucić mną o ścianę. Na jej
nieszczęście byłam sprawniejsza fizycznie i silniejsza więc tylko ją
przytrzymałam i udałam, że obcinam jej głowę.
- Idź już,
bo się spóźnisz. – Spojrzałam na zegarek i zostało mi 5 minut.
- O cholera.
– Krzyknęłam i poleciałam do sali treningowej.
Przebiegłam
całe skrzydło i jednym kopniakiem otworzyłam drzwi.
- Jestem ! –
Oznajmiłam głośno na oślep. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nikogo nie
widziałam. – Jest tu ktoś ? – Spytałam słysząc tylko słabe echo. Było jak dla
mnie za cicho i to było podejrzanie niebezpiecznie. Mój umysł rozkazał mojemu
ciału się skoncentrować i przygotować na nadchodzące COŚ. Zrobiłam kilka
cichych kroków naprzód, a moje palce u rąk raz się ściskały, a raz rozchodziły
gotowe do walki. – Przyszłam na trening ! – Krzyknęłam. Nie usłyszałam żadnej
odpowiedzi mocno wytężając słuch. Po moim czole poleciała jedna, mała kropla
potu. Odwróciłam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu czyjejś obecności tak
jak uczył mnie ojciec. Nagle poczułam czyjąś obecność za moimi plecami, ale
kiedy już chciałam zaatakować obcy mnie wyprzedził i w jednej sekundzie
znalazłam się jakieś dziesięć metrów dalej upadając bezpiecznie na moje
kończyny. Wstałam i jednym skokiem rzuciłam się na napastnika, lecz ten chwycił
mnie za ramiona i znowu mną rzucił o ścianę. Poczułam ból w plecach, ponieważ o
nie się uderzyłam , jednakże szybko go zignorowałam i znowu stanęłam do walki.
Mój przeciwnik był ode mnie wyższy o głowę i o wiele szerszy. Miał nade mną
znaczną przewagę, ale do głowy wpadł mi pewien pomysł. Pobiegłam w jego
kierunku i kiedy chciał mnie kopnąć ja prześlizgnęłam się pod jego kroczem i
szybkim ruchem kopnęłam go w penisa. Zawahał się więc wskoczyłam na jego
ramiona i dzięki porządnemu uściskowi na jego szyi teraz ja rzuciłam nim o
ścianę. – Słabo Ci idzie mój drogi. –
Odezwałam się zasapana. Ten tylko uśmiechnął się łobuzersko i szybko znalazł
się przede mną. Zanim zrobiłam unik, ten kolanem walnął mnie w brzuch i łokciem
uderzył w udo. Zasyczałam z bólu i on na pożegnanie powalił mnie kopnięciem w
biodro. Zsunęłam się na podłogę i chwyciłam się z bólu w cierpiące miejsce.
Kiedy chciałam wstać i dalej walczyć ten przycisnął mnie do podłogi.
- I nie
żyjesz. – Odezwał się i mnie puścił. – Myślałem, że będzie gorzej, ale super
też nie jest. Czeka nas dużo pracy. – Powiedział. – Jestem Simon. – Posłał mi
ciepły uśmiech i podał mi rękę chcąc pomóc mi wstać. Zmierzyłam go podejrzliwie
i chwyciłam jego dłoń.
- Eleanor. –
Przedstawiłam się. – Inaczej sobie Ciebie wyobrażałam. I przyznam, że pierwszy
trening też nie był taki jak w mojej wyobraźni.
- Czyli jak
? – Zapytał ciekawy.
- Stary
dziadek z zmarnowaną karierą. – Odpowiedział chytrze się uśmiechając. Dopiero
teraz się mu dokładnie przyjrzałam i był młody oraz przystojny. Był brunetem o
lekkim zaroście i szarych oczach . – Ile Ty masz lat ? – Spytałam ciekawa.
- 25. –
Rozbawiłam go swoim pytaniem. – I dziadkiem w tym wieku raczej nie jestem .-
Kiedy chciałam zrobić krok do tyłu mocno zabolała mnie kostka i wykrzywiłam
twarz z bólu. Kiedy się o mało co nie przewróciłam Simon mnie przytrzymał w
szczelnym uścisku. Czułam jego zapach, który nie wiem czemu mogłam wąchać
godzinami. Spojrzałam się w jego oczy i szybko odwróciłam wzrok i zarumieniłam
się. – Aż tak mocno Cię poturbowałem ? – Pokręcił głową i pomógł mi usiąść. –
Pokaż tą kostkę. – Zrobiłam to co kazał potajemnie pogrążona w jego szarych
oczach. Kiedy dotknął mnie swoimi opuszkami palców w kostkę znowu mnie zabolała
i zasyczał cicho. – Skręciłaś ją. – Zauważył. Popatrzył się na mnie i w
uśmiechu pokazał swoje białe zęby. – Muszę zapamiętać, że jesteś delikatną
dziewczynką.
- Ja
delikatna ? Uważaj co mówisz, bo jak Ci przyłożę… - Zaśmiał się, a mnie to
wkurzało. – No i z czego się śmiejesz baranie ?! – Zupełnie zapomniałam, że
jest moim nauczycielem i powinnam odnosić się do niego z szacunkiem. –
Przepraszam trenerze.. – Upuściłam głowę ukrywając moje zdenerwowanie.
- Ostro. –
Nie mógł się przestać śmiać. – Spokojnie wybaczam Twoje groźby i to, że
nazwałaś mnie baranem. – Dalej się śmiał, a moja ręka chciała się przywitać się
z jego twarzą. – Mów mi Simon, baran czy jak tam wolisz. – Poklepał mnie po ramieniu.
- A może być matoł, palant i kretyn ?
- Jak
wolisz. – Westchnął powoli przestając się śmiać. – Coś mi się zdaje, że nasze
zajęcia nie będą nudne. – Skomentował.
Spojrzał się na mnie opiekuńczo. – Możesz wstać ? – Stanęłam na nodze i mimo
tego, że jest skręcona postanowiłam wyłączyć ból i zacząć trening.
- Masz dla
mnie coś ciekawego ? – Spytałam go z lekkim uśmiechem na twarzy. Spojrzał na
moją kostkę i zdawało mi się, że na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- No to na
początek piętnaście okrążeń. – Rozkazał, a ja to wykonałam.
***
Był już
koniec dwugodzinnego treningu, a ja padałam z nóg. Następne spotkanie miałam
mieć jutro o tej samej porze. Pomachałam Simonowi na pożegnanie i wyszłam.
Podążyłam szybko do pokoju i wzięłam prysznic. Trwał on pięć minut, bo za pół
godziny miałam mieć lekcje. Ubrałam czarne, poszarpane rajstopy, długi sweter,
który był biały i do tego czarne oficerki. Włosy zostawił rozpuszczone i
nałożyłam szybki makijaż. Nałożyłam
torbę na ramię i czekałam aż Carolyn będzie gotowa.
- Jak
trening ? – Zapytała.
- Jestem
padnięta, a dzisiaj mamy jeszcze zbiorowe ćwiczenia. – Westchnęłam zmęczona.
- A kto jest
Twoim trenerem ?
- Simon . –
Przypomniałam sobie jego cudowne szare oczy.
- Ładny ? –
Zaśmiałam się cicho. – Stary ?
- Ma 25 lat
i jest przystojny. – Ona tylko zrobiła te wkurzające „uuu” i zaczęłam mi się
przypatrywać. – Ej ! Ja mam chłopaka i poza tym on jest moim trenerem ! Uspokój
się. – Rozkazałam, a ta tylko się śmiała. – Chodźmy na te cholerne lekcje. –
Kiedy chciałam wyjść przypomniałam sobie, że mam skręconą kostkę i zasyczałam.
- Co Ci się
stało ? – Zapytała zaniepokojona przyjaciółka.
- Skręciłam
kostkę. Do jutra mi przejdzie. – Wzdrygnęłam ramionami. Ona tylko pokręciłam
głową i podążyła na lekcje, a ja za nią.
~~~
Zachecam do komentowania !;)))
~~~
Zachecam do komentowania !;)))
Ojejku. Te opowiadanie jest fantastyczne :D
OdpowiedzUsuńNo i nadal pomijając błędy xd
Ale fantastyczne, nie ma co!
Ps. Jejku, mam nadzieje że ona będzie z Samonem. No mimo różnicy wieku to wiesz... Ajajaj :D
serce-smierci.blogspot.com
Taak świetnie piszesz! To jest naprawdę intrygujące ;) parę błędów, ale za tą świetną fabułe ci daruje ;D
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej!